Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 264.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kontusze i żupany, opasymi złotemi, błyszczącemi pasami, kręcił się jaki dziesiątek pończoszkowych elegantów, z których każdy świecił śnieżną białością żabotów i chustek, wlókł za sobą długi ogon swojego fraka, a potrząsając albo peruką, albo własną upudrowaną czupryną, zacinał komplimenta z francuzka i woniał jakby jaka apteka! może to piękny był widok dla kogo, ale dla nas, którzyśmy wiecznie się tego trzymali, cośmy widywali na naszych ojcach, był to robak, który kiedy nie gryzł serc naszych, to sprawiał w nich takie oburzenie, że się nie raz kończyło nienawiścią, złością albo nawet i głośno wyrzuconém przekleństwem. Nazywaliśmy też ich perukarzami, olejkarzami, kusymi djabłami albo i gorzéj jeszcze, a nie było nam większéj uciechy, jak takiego panicza nastraszyć karabelą, albo go z pończoszkami przez błoto przepędzić. Tą razą jednak nikt o tém nie myślał, bo chodziło nam o rzecz ważną, o szczęście dobrego człowieka i przyjaciela naszego, więc podczas kiedy my w tę sprawę wtajemniczeni, twarz przeciągając, czyniliśmy minę ważną i