Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 272.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wypuszczając tylko te szczegóły, których przytoczenie na nic by się było nie zdało, koloryzując zaś wszystkie inne, a osobliwie ważniejsze, a kiedym kończył temi słowy:
— Niemasz tu inszéj rady; mości panowie, na to uporczywe naszego przyjaciela nieszczęście, jak posukursować viritim Pana Ołtarzowskiego i pojechawszy z nim do Błonia, pannę wziąść siłą i oddać mu w ręce. Rzecz to prosta i łatwa i sama z siebie wypływa, bo Stryjowie panny, Mości Panowie Dydyńscy, nie tylko tego pragną od serca, ale i owszem, iżbyśmy tak uczynili, przez moje usta mocno Waszmościów obligują i proszą; a gdyby nawet przyjść miało do tego, żeby się tam albo szlachta tamtejsza, albo znowu jaka Pułkownikowskich najmitów czereda zbrojnie oponowała, to czyż nam ręce jaż całkiem zgrabniały? czyż nie potrafimy jeszcze uderzyć?....
Kiedym to wymówił, powiadam, i właśnie co na dobry tor wpadał, aby serca poruszyć i rozegrzać słuchaczom fantazyę, porwie się Parys ze swego siedzenia i mruknąwszy:
— A to wojna domowa! ja od tego ręce