Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 285.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trafiłem szczęśliwie, bo nie tylko w sam czas, ale w wigilią wigilii już byłem na miejscu.
Niepoczesny tam Kościołek w téj Kochawinie, — stary, drewniany, kilkoma rozsochatemi drzewami ocieniony i zapewne jeszcze od czasu pierwszéj erekcyi trwający, ale że sława tego miejsca rozchodzi się bardzo daleko, a do tego jeszcze właśnie piękna posłużyła pogoda, więc się zebrało kilka tysięcy ludzi. I można tam było widzieć nie tylko Mazurów i Szlązaków, Rusinów z Pokucia i dalekiego Podola, ale nawet i Słowaków i Węgrów i Wołochów, nawet gdzieś aż z za Bukowiny; szlachty stosunkowo nie bardzo wiele tam napotkałem, ale to nie była rzecz niespodziewana, bo w ostatnich czasach z wielu innemi cnotami upadającemi, i religijność nie utrzymała się u nas w dawnym swoim wigorze, i upadając coraz bardziéj przyprowadzi nas nakoniec do tego, że chyba tylko po naszych przywarach i błędach znać nas będą po świecie.
Przyjechawszy tak wcześnie i stanąwszy u chłopa gospodą, bo karczma była podróżnymi nabita, na drugi dzień rano szedłem do świętéj spowiedzi, a oczyściwszy się z grze-