Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 308.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

razy zachodziłem zdaleka Starostę o Pułkownika, ale widząc, że niedyskretnie jest przypominać komuś rzeczy, które mu nie są miłe i niemi być nie mogą, nie nacierałem, — niczego się też nie dowiedziałem. Odjadęż tak, nie dowiedziawszy się drugiéj połowy historyi? Nie! — Héj! skręć na lewo i wieź mię do Błonia!
Konie moje były wyspoczywane i dobrym owsem u Starosty karmione, bo ziemia Stryjska błogosławioną jest i rzadko roku, w którymby nikłe ziarno wydała, — więc jak wypuści mój woźnica, to tylko jak strzała przelecieliśmy przez Stryj, a jeszcze słońce było wysoko, kiedyśmy zajechali przed znajomy mi dworek w Błoniu. Wielki ruch tam zastałem w dziedzińcu, zwożono siana i konicze pięknie zebrane i w brogi składano, naprawiano stodoły, okrzesywano belki i krokwie na nowe dachy, zwożono glinę, kamienie, gaszono wapno, — zgoła pracowite tam gospodarstwo. Ale we dworze zdawało się pusto, tylko Podstarości jakiś w dreliszkowym żupanie i z kańczugiem w ręku stał przy robotnikach i pokręcając sumiastych wąsów, rączo naganiał do pracy. Wyskoczy-