Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 312.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

większémi sztachetami. Przy jednym stole siedziało pojedynkiem kilku jakichś podróżnych pospolitego gatunku, milczeli i jedli, — ale przy drugim dość było gwarno, i widać tam było przy samym stole najpierwéj trzech mieszczan w długich, obdartych kapotach i w zasmarowanych czapkach na bakier zwieszonych, miód z wielkich szklenic popijających, koło nich szewc w koszuli tylko i kamzelce, ale z fartuchem zawieszonym przed siebie, w kaszkieciku na bakier, i trzymając jakieś narzędzia szewskie w ręku, machał tą ręką i cóś żwawo rozprawiał. Daléj na ławie siedziało dwóch dziadów pokaszlujących, i kościelny w granatowéj opończy z białym krzyżem na piersi, — po drugiéj stronie stołu znowu ze dwóch jakichcić obdartusów. Podczas kiedy tamtą izbę dla nas wymiatano i rzeczy moje znoszono, usiadłem w szynkowni i rozkazawszy sobie dać miodu, począłem myśleć, ale rozmowa przy tamtym stole była tak głośną, że musiałem jéj słuchać i owo co zasłyszałem:
— A ja jemu nie raz mówiłem, żeby się nie wdawał z Garwołem; Garwoł Panie chłop