Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 316.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

statek nie dał mu i na starość spokoju. Miał jeszcze grosz jaki taki, który odebrał gdzieś tam z prowizyi, więc z razu nim szumiał. Dom urządził, kucharza najął, jadł, pił, kogo jeno zdybał na ulicy, het! zapraszał do siebie i raczył. Jak się upił, burdy wyrabiał po ulicy, bijał się z żołnierzami, a kiedy z guzami powrócił do domu, to het! to odbijał na żonie, a i córce się czasem co dostało. O! znałem ja panie obydwie te kobiety, bardzo to dobre panie; codzień bywało klęczą w kościele i po dwie i po trzy godzin się modlą, a często i po objedzie, chociaż nieszporów nie ma, przychodziły bywało tak na cichą modlitwę. Ale takie życie nie długo trwało, — ostatni grosz się niebawem wyszeptał i przyszła bieda Panie, jak to zwyczajnie u ludzi. Pan Ostrowski nie miał za co przyjmować gości, bo nie długo i sam nie miał co dać na kuchnię, taj się począł to zastawiać, to wyprzedawać. Szlachta jakoś wzięła się odsuwać od niego ot! jak od biednego, bo on zaczął chodzić po szynkach i z mieszczanami napijał, — i nieraz się to nieborakowi trafiło, że