Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Oto powracam z ciżby ludzkiej,
Co mi w młodzieńczą tchnęła pierś
Zamiast radości złotych łask,
Zamiast pragnienia, górnych snów,
Szyderczych śmiechów błędny wir,
Krwawą ironję, fałsz i brud
Wszczepiła chytrość, ogień wzgard
I com ja dzisiaj, com ja wart?
O, szum sosnowy lesie, szum!
Otchnij mnie wonią kwiatów, ziół,
Namaść żywicą, mchami tul,
Szeptem paproci całuj, koj,
Abym swą nędzę słabiej czuł!
O, szum mi lesie, szum mi, szum
Mego dziecięctwa złotą pieśń,
Która zbłąkana gdzieś tu trwa
W gęstwach jałowcu, w bronzie kor,
W oczarowaniu krętych dróg,
Wiodących myśli w legend kraj — —
O, graj sosnowy lesie, graj!
Może zapomnę, może znów,
Serce wydarte krwawym snom,
Ogniom nikczemnych, nizkich zdrad,
Wybaczy ludziom wszystko wraz
I samo stanie się, jak kwiat
I śpiewne stanie się, jak las!...
............
Po przez spiekotę, po przez znój
Do ciebie szedłem, lesie mój!