Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
W srebrzyste zmierzchy, ledwo się rozgędzie
Lutnia cichości wieczorowej śpiewna,
Mknie moja jasna, zaklęta królewna
Nad brzegi jezior patrzeć, jak łabędzie
Białością skrzydeł prują wód zwierciadła,
Jak ponad złoto-szafirową głębią
Przejrzyste mgiełki plączą się i kłębią,
Jak gwiazd świecących niebieskie widziadła
Padają w tonie — i jak księżyc blady,
W tęskniącej pieśni fontann zakochany,
Prześwieca złotem po przez drzew arkady,
Jak na posągów marmurowe ściany,
Gdzie lśnią postacie Psyche i Erosa,
Pada kroplista, srebrniejąca rosa.