Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakiś żar niepojęty lice młode płoni,
Jakaś pożądliwość dzika i nieznana
Ślizga się po żebrach, chwyta za kolana
I dziwne, jakieś dziwne wywołuje dreszcze,
A zboże cicho szumi i cicho szeleszcze
I złotem źrałych kłosów po plecach ją muska — —
Dziewczyna drgnęła, rozwarła ramiona,
Oczy jej płoną, jak żagwie z płomienia —
Nasłuchuje i czeka — —
Może przyjdzie ktoś tutaj, przyjdzie ktoś zdaleka
I w pół ją mocno chwyci i siłą pokona,
Skręci jej ręce, nogi rozewrze splecione
I rzuci w złote zboże, zboże, rozwonione
Zapachem młodej trawy i słodkiego miodu — —
Nasłuchuje i czeka...