Ta strona została uwierzytelniona.
OBŁĘDNE MARZENIE.
Chciałbym wieczorem o księżyca nowiu
Mieć Ciebie jasną na miękiem wezgłowiu
Mchów leśnych, w ciszy ustronnego czaru,
Pełną płomienia i tęsknoty żaru.
Chciałbym Cię blizko mieć przy swoim boku,
Wtopioną w śpiewy błękitnego zmroku,
Wsłuchaną w gędźbę świerszczowych pacierzy
I wdychającą zapach jodeł świeży.
Chciałbym być z tobą, — na twojem ramieniu
Chciałbym kłaść głowę w błogiem odrętwieniu,
Do ust twych przywrzeć usta bólem ścięte,
By skraść z nich wszystkie tajemnice święte.
Chciałbym w swych ramion żelazne okowy
Twojej kibici zakuć kształt wężowy,
By się rozprężył i giął w jasne skręty,
Falą pożądań wzbronionych objęty.
Chciałbym Cię szarpać i dławić pieszczotą,
By stłumić w sobie krzyki uświadomień,