Dziś albo jutro, nagle, niespodzianie
W srebrzystej glorji dziwnych błogosławieństw,
W złotej otęczy sennych jasnowidzeń, —
Czegoś, co skruszy czarne pęta smutku,
Potarga krwawe powrozy niemocy,
Zdruzgoce pychę bezmyślnych pigmejów —
I w słońce dźwignie, w błękity uniesie
Każdy ból ziemi, każdy jęk rozpaczny,
By tam go przelśnić, roziskrzyć blaskami,
By tam go zciszyć spokojem przestrzeni,
Ukoić bielą płynących obłoków,
Zcałować złotem budzących się świtów!
Wiosna i słońce, i radość bezmierna,
Że coś powróci, co dawno przepadło,
Że cud się ziści w półsnach wymarzony,
Że przyjdzie szczęście, to szczęście jedyne,
Które nie zniknie, a trwać będzie wieki,
Szczęście, o którem śpiewają piastunki
Nad kołyskami zapłakanym dzieciom
W jesienne, krwawo gasnące, wieczory,
W takt szumu liści, więdnących w pustkowiach,
W takt łkania astrów i krwawych gieorgiń,
W takt łkania klombów spóźnionej rezedy, —
Szczęście, o jakiem śnią motyle huty,
I źdźbła ziół polnych w południowe spieki,
I trzęsawiska w obłędnicach borów,
I dumne czoła walących się dębów,
I te łożyska wyschniętych ruczajów,
I zakochani w godzinach rozłąki,
I konający w godzinach przedzgonnych,
I opuszczeni w godzinach zadumy,
I zwyciężeni w godzinach niewoli!
Wiosna i słońce, radość i pragnienie,
Wszystko się kłębi i rwie się, i tęskni,
I na coś czeka!
Ja jeden tylko na okręgach ziemi
Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/220
Ta strona została uwierzytelniona.