Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.

Zapomnij о nim!.. On nie twego ducha,
Ale różowe twe pokochał ciało,
On pragnął Ciebie widzieć półomdlałą,
Choć w jego sercu była pustka głucha
I twoich westchnień pragnął falą ciepłą
Wskrzesić swe czucia, swoją pierś zakrzepłą!

On ust twych pragnął!.. Ust, które jak kwiaty
Nęcą i pieszczą delikatną wonią,
Raz się, jak róże sponsowiałe, płonią,
To jak zachodów mienią się szkarłaty,
To znów wybuchną ognistą pożogą,
Tych ust, nietkniętych dotąd przez nikogo!

Zapomnij o nim!.. On ciebie nie kocha
I nigdy kochać ciebie już nie będzie...
Patrz!.. Oto konam... Kędy pójdę — wszędzie —
Mój duch w tęsknocie beznadziejnej szlocha,
Mój duch, co dotąd nie znał żadnej burzy,
Dziś się tysiącem wielkich ran purpurzy!

Wytchnienia, ciszy szukam nadaremno,
Gdziekolwiek zwrócę oczy obłąkane —
W ziemię, czy w niebo gwiazdami usiane,
Czuję żal straszny i boleść tajemną
I jakąś wielką, niepojętą trwogę
I nigdzie znaleźć spokoju nie mogę...

Gdziekolwiek pójdę — twój cień za mną w ślady
Idzie i złote moje sny przerywa...
O!.. gdybym wiedział, że będziesz szczęśliwa
Z nim... to przysięgam na ten księżyc blady,
Na letnich nocy srebrniejące cienie,
Swe krwawe serce stopiłbym w milczenie!