Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/288

Ta strona została uwierzytelniona.

Dokąd się zwrócę?.. Nie mam nikogo,
Nikt mego przyjścia dzisiaj nie czeka,
Ani z poblizka, ani zdaleka,
Nikt!.. Jeno drzewa skrzypią złowrogo
I biała mgła się przedemną słania,
I liście łkają rytmem konania...

Gdzież moje szczęście?.. Czyżby umarło?
I nigdy, nigdy już nie wróciło
To, com ja z taką pokochał siłą?..
Czyżby się wieko trumny zawarło,
W której złożyłem nadzieję całą,
Czyżby mi życie wszystko zabrało?

I czyżby nigdy mi już nie dano
Ujrzeć tej drogiej i tej jedynej
I wszystkie przed nią wypłakać winy,
I, tak jak dawniej, nazwać kochaną,
I, tak jak dawniej, pogładzić ręką,
Jej płowych włosów tkaninę miękką?

I, tak jak dawniej, w swych ramion sploty
Ująć jej kibić przegibną, wiotką,
Do ucha szeptać cicho i słodko
Słowa miłości, słowa pieszczoty
I, tak jak dawniej, z jej ócz promienia
Czerpać nadzieję, szczęście, złudzenia?..

Idę przed siebie bez łez, bez ducha,
Idę w tę szarość jesiennych mroków...
Próżno!.. Niczyich nie słychać kroków,
Wokoło pustka cmentarna, głucha
I tylko mgła się przedemną słania,
I liście łkają rytmem konania...