Strona:Zygmunt Różycki - Wybór poezji.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Podeszła i pochyla się z niemą pokorą
Przed wysmukłą postacią młodego kapłana,
Twarz jej gęstym jest kwefem zawoalowana,
Skroś ciemną, czarną siatkę tylko oczy gorą.

Wokoło płoną świece jaśnią tęczowzorą,
Woń myrry i kadzidła lekko mży rozsiana
I dymów rozkłębionych płynie karawana,
Dymy lecą ku górze, pełzną ciemną morą.

Czarna postać w okienku widnieje przegięta
I przed księdzem swe dziwne sprawuje zwierzenia,
Nagle wstaje... Odchodzi w głąb bez rozgrzeszenia...

W kościele coś załkało, jakby w tortur pęta
Kogoś zakuto... Milknie organów muzyka,
Światła gasną i kościół w mgłach srebrzystych znika.