ka, ruszyła do Sławuty, gdzie przed podjazdem pałacowym nastąpiły ponowne salutowania, powitania, wzajemny uściski i ceremonialne odprowadzenie zdrożonego pułkownika do paradnych apartamentów dlań przygotowanych. W całej tej rozrzewniającej scenie było coś tak uroczystego i serdecznego, że się wyryło i pozostało na zawsze w pamięci, jak gdyby to się wczoraj działo. Dalszego toku przyjęcia, jak uczty obiadowej z łoszakiem na olbrzymim półmisku podanym, tej tradycjonalnej hetmańskiej potrawy, któremu towarzyszyły odgłosy surm bojowych, licznych toastów wznoszonych półtora wiekowym węgrzynem ks. marszałka w. litewskiego, a w liczbie tych pobratymstwa broni zawartego nad brzegami Worskli, między w. ks. Litwy Witowtem, a ks. Podola Spytkiem z Melsztyna, krwią ostatniego tamże przypieczętowanego, wskrzeszonego zaszczytnie przez obecnego dostojnego gościa i nieżyjącego już ojca gospodarza, ks. Eustachego, w walkach Kościuszkowskich i Napoleońskich, od Wisły do Moskwy staczanych i innych szczegółów tego wielkopańskiego festynu opisywać nie będę, bo mi już tu i pamięć nieco szwankuje.
Drugim z koleji epizodem z życia Berezieckiego w mej pamięci pozostałym, jest ostatni bal pożegnalny w Bereźcach w maju 1861 r.
Pułkownik przeczuwając zbliżający się już kres swojego życia, chciał przedewszystkiem uregulować swoje interesy majątkowe, co też nie zwlekając dopełnił, przelewając na wnuków siostry rodzonej Marji Antoniny Janowej Wisłockiej, a synów jej córki Pauliny Janowej hr. Tarnowskiej, Jana i Kazimierza Tarnowskich klucze: Bereziecki na Jana, Koziński na Kazimierza. Poczem postanowił wyjechać na koniec żywota do Krakowa, gdzie chciał, jak się wyrażał, być bliżej wielkich duchów narodowych, ukochanych swych wodzów: Kościuszki i ks. Józefa. Uprzednio jednak zapragnął
Strona:Zygmunt Radzimiński - Pułkownik Marcin hr. Tarnowski.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.