Strona:Zygmunt Sarnecki - Harde dusze.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

doczekanie ich! Wprzódy ja im łby potrzaskam! (Po chwili czyta dalej). „Anulka mnie namawia, żebym sama do nich pojechała i powiedziała im, że mnie od ciebie nic nie odwróci. Ona tobie bardzo sprzyja i ze mną pojedzie. Dziś już biegałam po mieście fornalkę najmować, ale chcieli bardzo drogo. Za parę dni jednak pojadę, bo choć oni krzyczą, że ty chamskiego urodzenia i ziemi swojej nie masz, ja wolę z tobą nędzę, niż z drugim bogactwo!“ (Mówi). Dla czego mi moje pochodzenie i biednych moich rodziców wymawia! (Zastanawia się). Nigdy o tem dotąd nie mówiła i nie myślała!

Karolka (na ganku). Panie Jerzy, proszę na obiad.(Wychodzi).
Jerzy. Idę... w tej chwili. (Czyta). „Żegnam ciebie, mój Jerzy, i twojego listu czekam. Nie zapomnij o mnie, tak jak ja o tobie nie zapomnę, żeby tam nie wiem co. Twoja do grobu, Salusia“. (Mówi). Moja!... moja najdroższa! (List całuje). A! tu, pod tą różą, jest z boku dopisek. (Czyta). „Konstanty jest złośnik i ambitny, gotów jeszcze doprawdy tobie albo twoim rodzicom jaką nieprzyjemność zrobić“. (Mnie list w ręku z gniewem i mówi). Łby potrzaskam! jak Boga kocham, pojadę i łby potrzaskam!
Karolka (na ganku). Panie Jerzy! panie Jerzy! Aurelka na obiad prosi... Już i tatko przyszedł. (Wychodzi).
Jerzy. Idę zaraz! (Po chwili). Nastraszoną jest, oddaloną odemnie, więc różne myśli do głowy jej przychodzą. (Po namyśle). Ot! mam się czego irytować! Gdy wezmę dziewczynę, skończy się wszystko i kpów