Strona:Zygmunt Zaleski - Z dziejów walki o handel polski.pdf/196

Ta strona została przepisana.

domową, czy o prostą etykę, Towarzystwo dbało o pomocnika handlowego. Praca to syzyfowa, i oczywiście nie przyniosła takich rezultatów, aby można je wykazać liczbami czy widocznemi zjawiskami.[1]

Powstałe jako fundacja niemiecko-polska, pierwotnie długo z przewagą członków nie-

  1. Nie mogę przy tej sposobności powstrzymać się od uwagi, że Towarzystwo samo wielce ucierpiało na braku pewnej etyki społecznej u wielu swych członków. Jeżeli członek uzyskał posadę za pomocą Towarzystwa, najczęściej ani za to nie podziękował. Skoro pomocnik się usamodzielnił, uważał, że jest już w zupełnie innym świecie i nie pamiętał o Towarzystwie. Nawet ci, którzy pozostali członkami — nadzwyczajnymi — wielokrotnie ograniczali się na płaceniu składki. Z tego samego tła wynikło odstręczenie się bardzo licznych kupców od Towarzystwa, gdy odpowiadając potrzebie czasu — podjęło szerszy program socjalny. Nie rozumiejąc, że właśnie zdrowo kierowana praca socjalna chroni kupiectwo od najcięższych kryzysów i niebezpieczeństw społecznych, rozpoczęto wyraźną walkę z organizacją pracowniczą. Bolesny szczególnie obraz przedstawiają starania Towarzystwa o stworzenie niektórych funduszów, preliminowanych w dochodach w pierwszym rzędzie według nadziei pokładanych w usamodzielnionych członkach organizacji. Był zawsze poważny zastęp pierwszorzędnych kupców, którzy pomagali radą i monetą, ale aż nadto wielu zajmowało i zajmuje dzisiaj stanowisko negatywne w stosunku do Towarzystwa. Analogicznie do zjawiska tego stwierdzić można, że u wielu wychowanków praca kulturalna Towarzystwa poszła na marne. Może jest zresztą objawem patologicznym, że usamodzielniony handlowiec niekiedy przejmuje się umysłowością wyzwoleńczo-dorobkiewiczowską.