Szablon:Tekst na dziś/2 stycznia/a
Stasia
Maria Czarnowska-Loevy
Pomimo tej pory, nie sprzyjającej podróżnym, na gościńcu, od strony miasta, toczył się zwolna powóz, zaprzęgnięty czterema gniadoszami. Od wioski zaś, szła kobieta, w szarą płachtę obwinięta, niosąc na rękach duży jakiś pakiet, pod osłoną płótna zgrzebnego. Powóz przechylał się wśród wybojów to na prawo, to na lewo, niby okręt na morzu. Furman zachęcał konie głosem i biczem, ale biedne zwierzęta, zabłocone po uszy, sapały tylko ze zmęczenia, zaledwie mogąc się wlec krok za krokiem.
Kobieta, ze swym ciężarem, wybierała napozór suchsze, ale mimo tej przezorności, co chwila zapadała w błoto i, choć zimno było dojmujące, na twarzy biedaczki krople potu mięszały się z kroplami deszczu, a może i łzy rozpaczy znalazłyby się na tem znękanem obliczu, gdyby ktokolwiek popatrzył uważniej na nieszczęśliwą. (...)