Tęcze wspomnień
Tęcze wspomnień List do Karola Brzozowskiego. (Z podróżnej teki.) Władysław Tarnowski |
[Opublikowane w piśmie „Ruch Literacki” (we Lwowie), w roku 1876, na str. 165.] |
Kropelką rosy spada miła chwila,
I niknie w sercu – jak w ziemi po suszy,
A gdy uleci na skrzydłach motyla,
Tęczami wspomnień wstaje na tle duszy…
Czy lepiej kroplą być jej w głębi łona,
Czy tęczą jasną na pochmurnem niebie,
Na próżno bada dusza zamyślona –
Więc w oddaleniu – o to pytam ciebie?
* * *
Przez tęsknot obłok widzę dziś te chwile,
Kiedy mnie burza w twe objęcia niosła,
O wiosłowania Arab zwątpił sile,
Fala nad Falą hydrami gór rosła…
Jak sen uroczy widzę dziś te chwile
Paląc nargile…
Tyś stał na brzegu, w twym fezie, nad skałą,
Nieznajomego czekając pielgrzyma,
I nie wiedziałeś, czy mnie, czy me ciało
Przyniesie fala, co hamulca nie ma…
Paląc nargile
I dnie mijały w towarzyszy kole,
Lotem jaskółek po szafirów niebie,
Fez i swoboda tam na każdym czole,
I na tarasie domu – widzę ciebie,
I czuję biblię – Homery – Wirgile.
Paląc Nargile.
Wiankiem palm, w koło ciebie twa rodzina,
Kółko Arabów, co ci skłania czołem,
Wierna gazella czy mnie tam wspomina,
Co ze mną rada zasypiała społem?
Patryarchalnych wieków zajrzę sile,
Paląc nargile.
Gdy kwiat pomarańcz, co tak lubiłem,
Pani twa nadto blisko postawiła,
To usypiając, gazelę wabiłem,
Aż białe listki z mej ręki spożyła…
We wspomnień tęcze spoglądam, motyle,
Paląc nargile.
Rankiem nad morze szedłem – Mussa wierny
Wiódł mnie dłoń w dłoni na „potwarzy” skały,
Kędy spadając rozhukane wały,
Dławiły w pianach skargi ryk niezmierny,
Tak – ongim widział, pomnę, Termopile,
Paląc nargile.
Wieczór z mej groty, którą zakochany
Arab nad morzem wykuł w serca męce,
Jakże lubiłem spoglądać, gdy w piany
Spadało słońce, o pierwszej jutrzence…
Wspominam palmy, wino i daktyle,
Paląc nargile.
Na polach, skałach, wśród winnic, ogrodów,
Jak dziki orzeł błądziłem samotnie,
Arab! po Polsce najmilszy z narodów!
Czyż pożegnałem was już bezpowrotnie?
Jak palma w burzach, tak tu wam się chylę,
Paląc nargile.
Libanie śnieżny! mórz złote zwierciadła!
Zarysy wschodu! olbrzymie bez końca –
W was obraz bóstwa natura odgadła,
Zwierciadłem Boga: twarz waszego słońca!
Śnię o zórz waszych purpurowym pyle,
Paląc nargile.
O, gwarne koła! O, serdeczne dłonie!
Gdzie na arabski śpiew, mym fortepianem
Odpowiadałem! W duszy nie zatonie
Tych wspomnień obraz wieczorem ni ranem.
I po nim skronie żałobnie opylę,
Paląc nargile.
I prędzej runą w toń morza te skały,
I to zamczysko zapełnią krzyżaki,
Prędzej by lotów orły zapomniały,
I skamienieją pierw wasze rumaki,
Nim wam zapomnę gościnności tyle,
Paląc nargile.
Najmilszych wspomnień moich Benjaminko!
Gościnna, piękna, wieńczona palmami,
Laodyceo! dzika Beduinko,
Bądźże szczęśliwą… żegnam cię ze łzami…
Widzę – pozdrawiam twe piękne profile,
Paląc nargile.
Każdy mi ciebie przypomni skowronek,
Bo go chroniłem od arabskich strzałów,
Tam w dali słyszę Maronitów dzwonek,
I na „potwarzy” skałach rozgrzmot wałów…
Jak na narodów przebrzmiałych mogile,
Jak na narodów przebrzmiałych mogile,
Paląc nargile.
Noc była, kiedym z piersią pełną żalu
Żegnał na brzegu was. Szalała burza,
W chmur złachmanionych gnał księżyc opalu,
Snać mi znaczona burza – niech łódź nurza!
Jej skrzydłu wierny, grom jej witam mile,
Paląc nargile.
I odpłynąłem – dziki szałem bólu,
Gdy serce większe od własnego łona
Szarpie się orłem w klatce –
O, Karolu!
Patrz! Liban! Cedry! Baalbek! i wyśniona
W puszczach Palmyra!... To sen, czy się mylę?
Paląc nargile.
Za tęsknot obłok i za gwiazdy morza
Zachodzą smętne duszy mej wspomnienia…
Chór mnie Arabów żegnał… wstała zorza…
I już w miedzianą otchłań świat się zmienia,
I tak mi smutno, że gaśnie w te chwile
Pod łzą – nargile.
* * *
Jednak – nie pomów mnie o skargi marne
I przybądź usiąść przy moim kominie,
A wspomnisz także w twe godziny czarne,
Jak błogo znowu w tej cichej krainie…
Kędy chór wichrów śpiewa na mogile,
A mój Mikołaj węgiel na nargile
Kładzie, gdy piszę…..
- Ernest Buława.