Tajemniczy opiekun/List LXII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemniczy opiekun |
Wydawca | Bibljoteka Groszowa |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Polska Drukarnia w Białymstoku Sp. Akc. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Róża Centnerszwerowa |
Tytuł orygin. | Daddy-Long-Legs |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Drogi Ojczulku.
Długo jeszcze zamierza pan piłować mnie tem stypendjum? Nie spotkałam nigdy człowieka tak zaciętego, upartego, nielogicznego, nieprzystępnego, nie umiejącego postawić się w cudzem położeniu, niezdolnego zrozumieć innego światopoglądu po za swoim własnym.
Woli pan, abym nie przyjmowała dobrodziejstw od obcych.
Obcych? A kim pan jest? Czy istnieje na świecie ktoś, kogo znałabym mniej? Gdybym otarła się o pana na ulicy, nie wiedziałabym nawet, że to pan.
Otóż widzi pan, gdyby pan był normalnym, rozsądnym człowiekiem, gdyby pan pisał miłe, pocieszające, ojcowskie listy do pańskiej małej Agi, odwiedzał ją od czasu do czasu, głaskał ją po głowie, mówiąc, jak bardzo pan się cieszy, że jest taką dobrą dziewczynką — nie ośmieliłaby się może żartować z pana na pańskie stare lata, ale posłuszna byłaby panu na skinienie, co przystało znającej swój obowiązek córce, jaką słusznie spodziewał się pan, że pańska pupilka się stanie.
Od obcych! Rzeczywiście! Mieszka pan w szklanym domu, panie Smith!
A zresztą, wcale to nie żadne dobrodziejstwo, to nagroda. Zasłużyłam na nią usilną pracą. Gdyby żadna ze studentek nie okazała szczególnych postępów w angielskim, nie przyznałby Komitet stypendjum nikomu. Nie przyznawał go w ciągu kilku ostatnich lat. Nadto — ale na co się zdało dyskutować z mężczyzną? Należy pan, panie Smith, do płci pozbawionej zmysłu logiki. Przemówić do mężczyzny można dwoma tylko sposobami: pochlebstwem albo grubjaństwem. Wstręt mam do zyskania czegokolwiek od mężczyzny pochlebstwem, ergo — muszę być grubjańską.
Odmawiam, szanowny panie, wyrzeczenia się stypendjum, a jeśli pan nie przestanie się awanturować, przestanę przyjmować miesięczną pensję, steram do reszty siły i stargam na strzępy nerwy dawaniem korepetycji idjotycznym Nowicjuszkom.
To moje ultimatum!
I — jeszcze jedno. Ponieważ pan się tak obawia, że, przyjmując stypendjum, pozbawiam inną młodą dziewczynę możności kształcenia się, znalazłam sposób wyjścia. Ma pan przecież możność użycia tych samych pieniędzy, które wydałby pan na mnie, na kształcenie innej sierotki z Domu Wychowawczego imienia Johna Griera. Powiedz pan sam, czy nie jest to śliczna myśl? Tylko, Ojczulku, kształć ją, ile chcesz, ale nie kochaj jej więcej, niż mnie — dobrze?
Mam nadzieję, że pański sekretarz nie będzie się czuł dotkniętym, iż tak mało liczę się z życzeniami wyrażonemi w jego liście. Trudno jednak. Nic na to nie poradzę. Stanowczo, zepsuty z niego dzieciak, Ojczulku. Byłam dotychczas bardzo ustępliwa i ulegałam wszystkim jego kaprysom, ale tym razem zamierzam być STANOWCZĄ.
Pańska, nieodwołalnie i do końca świata