<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean Webster
Tytuł Tajemniczy opiekun
Wydawca Bibljoteka Groszowa
Data wyd. 1928
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Róża Centnerszwerowa
Tytuł orygin. Daddy-Long-Legs
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Ojczulku-Opiekunie, jaka nowina! Nauczycielka angielskiego powiedziała, że moje ostatnie wypracowanie wykazuje niezwykły zasób oryginalności. Naprawdę. Nie kłamię. To były jej własne słowa. Nie wydaje się to możliwem, prawda? wobec siedemnastoletniej tresury, jaką przeszłam. Celem Domu Wychowawczego imienia Johna Griera jest (jak panu niewątpliwie wiadomo i co pan całem sercem pochwala) zrobić z dziewiędziesięciorga siedmiorga sierotek — dziewiędziesięcioro siedmioro bliźniąt.
Mam nadzieję, że nie ranię pańskich uczuć, pozwalając sobie na krytykę ojczystego domu mojego dziecięctwa. Zresztą ma pan zawsze możność ukarania mnie, gdybym miała okazać się zbyt impertynencką. Po prostu przestanie pan wysyłać mi czeki. Może to nie bardzo grzecznie z mojej strony tak mówić — nie może pan jednak wymagać ode mnie dobrych manjer; przytułek dla podrzutków nie jest wyższą szkołą edukacji dla młodych panien.
Wie pan, Opiekunie-Ojczulku, nie praca zaczyna mi wydawać się trudną w kolegjum. Raczej zabawa. Dziewięć razy na dziesięć nie rozumiem, o czem moje koleżanki z sobą mówią. Ich żarty zdają się tyczyć jakiejś przeszłości, w której każda z nich, prócz mnie jednej, brała udział. Jestem obcą w tym świecie i nie rozumiem jego języka. Bardzo upakarzające uczucie. W naszej wiejskiej szkole średniej stały dziewczęta grupkami i przypatrywały się mi. Byłam dziwna, inna niż wszystkie i każdy wiedział o tem. Czułam, że nazwa: „Dom Wychowawczy imienia Johna Griera“ wypisana jest mi na czole. Czasem jakieś litościwsze dusze zdobywały się na zbliżenie się do mnie i zwrócenie z kilku uprzejmemi słowami. Nienawidziłam ich wszystkich — a najbardziej tych litościwych.
Tutaj nikt nie wie, że byłam wychowana w Ochronie. Powiedziałam Sallie McBride, że mój ojciec i moja matka nie żyją i że jeden stary pan posyła mnie do kolegjum — w czem niema przecież ani krzty kłamstwa. Nie chcę, żeby pan myślał, że jestem tchórzem, ale chciałabym być jak inne dziewczęta, a cała różnica pomiędzy nami związana jest z tem strasznem miejscem, w którem spędziłam moje dziecięctwo i które tak okropnie na niem ciąży. Gdybym mogła wykreślić je z mojej pamięci i zerwać z niem raz na zawsze, myślę, że mogłabym być tak samo pożądaną, jak każda inna z moich rówieśnic. Nie zdaje mi się, ażeby zachodzić miała po za tem jakaś inna istotna, zasadnicza różnica. A jak pan sądzi?
Faktem jest, że Sallie McBride lubi mnie!
Pańska na zawsze

Aga Abbot
(z domu Agata).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean Webster i tłumacza: Róża Centnerszwerowa.