Tako rzecze Zaratustra/O czytaniu i pisaniu
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O czytaniu i pisaniu |
Pochodzenie | Tako rzecze Zaratustra |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A. |
Wydanie | nowe |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Toruń, Warszawa, Siedlce |
Tłumacz | Wacław Berent |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe Mowy... Cały tekst |
Indeks stron |
O CZYTANIU I PISANIU
Ze wszystkiego, co czytam, lubię to tylko, co krwią było pisane. Pisz krwią, a dowiesz się, że krew jest duchem.
Nie łatwo cudzą krew zrozumieć: nienawidzę też czytających leniwców.
Kto zna czytelnika, ten dla niego nic robić nie będzie. Jeszcze jedno stulecie czytelników — i duch nawet śmierdzieć zacznie.
Że każdemu wolno nauczyć się czytać, to psuje z czasem nietylko pisanie, lecz i myśli.
Niegdyś duch był bogiem, potem przedzierzgnął się w człowieka, dziś staje się motłochem.
Kto krwią i w przypowieściach pisze nie chce, by go czytano, żąda, by się go na pamięć uczono.
W górach najbliższą drogą jest droga od wierzchołka do wierzchołka: lecz nadto trzeba mieć długie nogi. Przypowieści niech tu będą wierzchołkami, a ci, do których się mówi, wielcy i rośli.
Powietrze rzadkie i czyste, niebezpieczeństwo bliskie i duch pełen radosnej złośliwości: godzi się to dobrze jedno z drugiem.
Chcę mieć psotne duchy wokół siebie, gdyż odważny jestem. Odwaga, co upiory wystrasza, sama psotne duchy sobie stwarza, — odwaga śmiać się chce.
Ja z wami razem już nic nie odczuwam: ta chmura, którą widzę pod sobą, ta czarność i ciężkość, z której się śmieję, — to wasza chmura brzemienna burzą.
Wy spoglądacie w górę, gdy chcecie podniesienia. Ja patrzę nadół, bom jest wyniesiony.
Któż jest między wami, co zarazem i śmiać się potrafi i wzniesionym się czuć?
Kto szczytów najwyższych dosięgnie, ten śmieje się z wszelkich tragikomedyj i tragicznych powag.
Mężnym, nie dbającym o nic, drwiącym i gwałtownym — takim chce nas mieć mądrość: ona jest kobietą i kochać zdoła tylko wojownika.
Mówicie mi: „życie jest ciężkiem jarzmem“. Lecz nacóżbyście mieli rankiem swą dumę, a wieczorem swą uległość?
Życie jest ciężkiem jarzmem: ale nie bądźcież mi tacy tkliwi! Jesteśmy wszyscy jucznemi osłami i oślicami.
Cóż mamy wspólnego z pąkiem róży, który drży pod kilkoma kroplami rosy, gdy te nań padną?
Prawdą jest: kochamy życie nie dlatego, żeśmy do życia, lecz żeśmy do kochania przywykli.
Nieco obłąkania jest zawsze w miłości, lecz i w obłąkaniu jest zawsze nieco rozsądku.
I mnie, com przychylny życiu, wydaje się, że motyle, bańki mydlane, oraz ludzie tego gatunku najwięcej wiedzą o szczęściu.
Widok tych lekkich, głupiutkich, zdobnych a ruchliwych duszyczek, bujających w powietrzu — doprowadza Zaratustrę do łez i do pieśni.
Wierzyłbym tylko w Boga, któryby tańczyć potrafił.
Gdym szatana swego ujrzał, był on poważny, ponury i głęboki: był to duch ciężkości, — przezeń wszystko ginie.
Nie gniewem, lecz śmiechem się zabija. Naprzód, zabijmyż ducha ociężenia!
Nauczyłem się chodzić: odtąd biegam. Nauczyłem się latać: odtąd nie potrzebuję popchnięcia, by z miejsca ruszyć.
Teraz lekki jestem, teraz bujam, teraz widzę siebie przed sobą, teraz tańczy Bóg jakiś przeze mnie.
Tako rzecze Zaratustra.