Tako rzecze Zaratustra/O kaznodziejach śmierci
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O kaznodziejach śmierci |
Pochodzenie | Tako rzecze Zaratustra |
Wydawca | Towarzystwo Wydawnicze „Ignis” S. A. |
Wydanie | nowe |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Toruń, Warszawa, Siedlce |
Tłumacz | Wacław Berent |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe Mowy... Cały tekst |
Indeks stron |
O KAZNODZIEJACH ŚMIERCI
Bywają kaznodzieje śmierci: a ziemia jest przepełniona takimi, którychby należało nawoływać do odwrotu od życia.
Pełna jest ziemia zbytecznych, zepsute jest powietrze od tych nader licznych. Niechże ich, żywotem wiecznym“ z życia tego precz wywabią!
„Żółci“: tak zwą kaznodziei śmierci, lub też „czarni“. Ja zaś pokażę wam ich w innych jeszcze barwach.
Okrutnicy to są, co drapieżne zwierzę w sobie kryją i żadnego już nie mają wyboru prócz chuci i samoudręczenia. Lecz nawet ich chuci są tylko rozszarpywaniem się za żywa.
Oni jeszcze ludźmi nawet się nie stali, okrutnicy ci: niechże nawołują do odwrotu od życia i niech się sami precz wynoszą!
To są suchotnicy na duszy: ledwie zrodzeni i już umierać poczynający i roztęsknieni ku naukom znużenia i samozaparcia.
Pragnęliby nie żyć, zaś my mamy przytakiwać tej ich woli! Miejmy się na baczności i nie budźmy tych trupów, nie uszkadzajmy tych żywych trumien!
Napotyka ich schorzały, starzec lub trup, wnet rzeką: „życie jest pokonane!“
Lecz to oni jedynie są pokonani oraz te ich oczy, co tylko jedno oblicze bytu widzieć są w stanie.
Otuleni w grubą osmętnicę udręki, chciwi tych drobnych wydarzeń, które śmierć wiodą: tak oczekują, zacisnąwszy zęby.
Lub leż chwytają się błahostek i szydzą przytem ze swego dzieciństwa: zawieszają się na kruchej słomce swego życia i drwią, iż oto na słomce tylko wiszą.
Ich mądrość brzmi: „Głupiec, kto żyje, lecz tak bardzo jesteśmy bezmyślni, że przy życiu trwamy! I to jest właśnie najgłupszem w życiu!“ —
„Życie jest tylko cierpieniem“ — mówią inni i nie kłamią przytem: baczcież więc, abyście sami żyć przestali! Baczcież, aby ustało to życie, które jest tylko cierpieniem.
Tako więc niech brzmi cnoty waszej nauka: „powinieneś samego siebie zabić! Powinieneś sam się stąd wykraść!“
„Rozpusta jest grzechem, — powiadają jedni z tych kaznodziei śmierci — „usuńmy się przeto i nie płódźmy dzieci!“
„Rodzenie jest mozolne, — mówią inni — i pocóż jeszcze rodzić? Rodzi się wszak tylko nieszczęśliwych!“ I ci są kaznodziejami śmierci.
„Litość jest niezbędna! — wołają inni. — Bierzcie, co posiadam! Bierzcie nawet i to, czem jestem. Tem mniej wiązać mnie będzie życie!“
Gdyby ci ludzie z głębi ducha swego litościwi byli, obmierziliby raczej życie swym bliźnim. Złymi być — oto jakby im nakazywała ich prawa dobroć.
Oni jednak pragną usunąć się od życia: cóż ich to obchodzi, że swemi łańcuchami i darami wiążą innych tem mocniej!
— Lecz i wy również, dla których życie jest wściekłą pracą i niepokojem: czyście wy nie umęczeni życiem? Czyście wy nie dojrzeli do kaznodziejstwa o śmierci?
Wy, coście umiłowali pracę gwałtowną, oraz wszystko, co prędkie, nowe, obce, — samych siebie wy znieść nie możecie, wasza pilność jest klątwą i chęcią zapomnienia o samych sobie.
Gdybyście życiu więcej ufali, nie oddawalibyście się na pastwę chwili. Nie macie jednak dosyć treści w sobie, aby móc czekać, — nie dość nawet, by móc próżnować!
Zewsząd rozlegają się głosy tych, co o śmierci każą: a ziemia jest pełna takich, którym o śmierci kazać należy.
Lub „o życiu wiecznem“: to mi na jedno wynosi, — obyż tylko czemprędzej precz się wynieśli! —
Tako rzecze Zaratustra.