Równo z jutrznią pośpieszną, co na niebie już wschodzi,
Thetys smutna i blada na perłowych konch łodzi
Z głębi morza wypływa. Przed nią fali błękity
Rozsuwają się cicho i szlak złotem nabity
Znaczy drogę, po której jej perłowa łódź przejdzie.
Każda fala się kłania modrookiej Nerejdzie
I całuje jej stopy, bielsze jeszcze od piany,
Którą lekko okrasi pierwszy promień różany.
Brzmienia słodkie, łagodne, jak amfiońskiej głos liry,
Towarzyszą jej w drodze przez te płynne szafiry;
A na muszli najcichszy syn Eola z uśmiechem
Biały żagiel wydyma swoim wonnym oddechem.
Wkoło — rzesza delfinów, ssąc powietrze w swe płuca,
Wodotryski srebrzyste po nad fale wyrzuca.
Złotowłosych cór morza, śpiewnych Nerejd gromada
Igra z falą, lub z wdziękiem na delfinów grzbiet wsiada,
Zakwitając różowo w złotym deszczu promieni,
Co ich ciała przejrzyste tchem rozkoszy rumieni.
Towarzyszą Thetydzie oceanu dziewice:
Jedna sterem kieruje, druga trzyma kotwicę;
Owa piersią swą śnieżną w biegu wstrzymać chce fale;
Inna z morza dobywa promieniste korale;
U tej w ustach pobudką śpiewająca brzmi koncha,
A ta znowu schylona dziwny morski kwiat wącha;
Inna drażni delfiny, inna łowi od rana
Siecią rybki skrzydlate... Thetys smutna, stroskana
Na to wszystko nie zważa, towarzyszek nie pieści;
Pełna gorzkich rozmyślań i głębokiej boleści,
Myśli tylko o synu, o Achillu, na którym
Przeznaczenie zawisło swym wyrokiem ponurym.
Śpieszy właśnie do niego szafirowych fal drogą,
By los groźny odwrócić macierzyńską przestrogą;
I tak płynie przez błękit zamyślona, milcząca...
A perłowa łódź chyżo ciche fale roztrąca.
∗ ∗ ∗
Nad wezgłowiem Achilla Thetys siadła strapiona
I objęła pierś jego w swoje śnieżne ramiona.
Z dumą matki, choć razem z myślą dziwnie żałobną.
Postać męża podziwia, bogom tylko podobną,
I widokiem się poi bohaterskiej postaci,
Której nic nie wyrówna, której nic nie opłaci;
Pocałunkiem to jasne, czyste czoło pokrywa —
Razem dumna i trwożna, zrozpaczona, szczęśliwa!
— „O Achillu! — zawoła — nie gardź bogów przestrogą!
„Jeśli prośby twej matki nic nad tobą nie mogą,
„Słuchaj niebios ostrzeżeń i w rodzinne wróć strony,
„Gdzie cię czeka twój ojciec, starzec biedny, stęskniony.
„Wszakże dosyć masz sławy; ta na wieki ci starczy:
„Możesz cicho więc w domu miecz zawiesić na tarczy
„I pod cieniem ojczystej spoczywając oliwy,
„Ród Pelidów utrwalić. — Ma-ż twój ojciec sędziwy
„Bezpotomnie, samotnie rzucać świat ten na wieki,
„Bez pożegnań ze synem, bez najczulszej opieki,
„Bez uczczenia popiołów przez rycerskie igrzyska,
„Bez dziedzica dla swego mienia, władzy, nazwiska?
„Ma-ż twa matka tak rychło, w samym kwiecie młodości
„Widzieć ciebie schodzącym w nieprzebyte ciemności?
„I utracić skarb drogi, co zaledwie przez chwilę
„W całym blasku widziała, i piękności i sile?
„Ach, ty nie wiesz jak wielka strasznych męczarń przyczyna
„Nieśmiertelnej i wiecznej śmiertelnego mieć syna;
„Jak okropnie jest widzieć niezbłaganą konieczność
„I nie módz jej odwrócić, i tak zostać na wieczność!”
— „Matko! — Achil odrzecze — co nam pomódz jest w stanie,
„Na zagubę skazanym, naszych losów badanie?
„Prędzej, później, paść musim w otchłań dla nas otwartą;
„Chwilę możem odwlekać, lecz czyż odwlec ją warto —
„Żeby stracić walk naszych i poświęceń korzyści,
„Z drzewa życia spadając jako suchych proch liści?
„Nieśmiertelność bez walki — bogów tylko udziałem!
„Oni jedni panują nad istnieniem nietrwałem,
„Oni jedni, niezmienni, bez boleści i troski,
„Rozlewają strumieniem życie jako dar boski.
„Nieśmiertelność jest bogom przyrodzoną: my, ludzie, —
„Ją zdobywać musimy w krwawym znoju i trudzie,
„Życiem całem, na szalę losów świata rzuconem,
„Wytrwałością niezłomną, bohaterstwem i zgonem!
„Nam potrzeba bez trwogi wkroczyć w cienie Erebu
„I wyjść stamtąd zwycięzcą — żeby wydrzeć ją niebu!
„Więc, gdy taka konieczność, bezskuteczny żal — na co?
„Na co rady troskliwe, które wartość swą tracą,
„Nic odmienić nie mogąc? — Tak więc, matko, daremnie
„Swoim żalem i smutkiem budzisz gorzką myśl we mnie,
„Tę myśl, która mnie także dręczy często boleśnie:
„Żem jest tylko śmiertelnym i że umrę przedwcześnie!”
— „Na cóż ginąć przed czasem? — smutno Thetys odpowie —
„Gdy ci żywot najdłuższy obiecują bogowie,
„Byleś tylko odstąpił, póki jeszcze jest pora,
„I nie szukał tryumfu w krwawym zgonie Hektora?
„Dopóki on nie padnie, jesteś jeszcze bezpieczny...
„Tak brzmi wyrok przeznaczeń, niewzruszony a wieczny.
„Ale szala ta sama, co zwycięztwo ci skłania,
„Razem czas nam odważa wieczystego rozstania.
„Więc powstrzymaj, o synu! zapęd miecza zwycięzki:
„Co ci przyjdzie z Hektora poniżenia i klęski?
„Co ci przyjdzie, że, życiem bohaterów rozrzutny,
„Nową poślesz ofiarę Persephonie okrutnéj?
„Że ją wydrzesz rodzinie i rozkoszy i chwale,
„Tyle szczęścia niwecząc — gdy sam losów swych szalę
„W czarny Hades przeważysz, z wieczną matki twej szkodą,
„I na głowę twą ściągniesz śmierć tak smutną, tak młodą!”
— „Matko moja, Thetydo! — Achil znowu rozpocznie —
„Naszym losem i każdym z naszych czynów widocznie
„Wyższe prawo rozrządza. Kto ma w sobie swej siły
„I wielkości poczucie, kogo mlekiem karmiły
„Nieśmiertelnych bóstw piersi — ten się cofnąć z swéj drogi,
„Choćby zechciał, nie może: bez litości, bez trwogi,
„Musi ciągle iść naprzód, niosąc z sobą miecz krwawy;
„Jak niewolnik swych czynów, swej wielkości, i sławy,
„Musi zdeptać, co słabsze i po ciałach tysiąca
„Bohaterów przejść z wzgardą jak potęga niszcząca,
„Z każdą sławą się mierząc, która zazdrość w nim budzi,
„I nie znosząc równego wśród pół-bogów i ludzi, —
„Póki jeden nie stanie po nad światem wszechwładnie
„Jako pomnik na przyszłość lub dopóki — nie padnie!
„Na tem właśnie polega nasza wielkość i chwała,
„By dokonać wszystkiego, co nam tylko wskazała
„Moc wewnętrzna, nie dbając, co i kiedy nas czeka, —
„Bez litości nad sercem i nad losem człowieka!
„Prąd nas zmusza, silniejszy po nad żale chwilowe,
„Pędzić dalej a dalej, po zdobycze wciąż nowe!
„Przez tryumfy i klęski, przez orężne zatargi
„Całych plemion, przez stosy ciał poległych, przez skargi
„Biednych starców i niewiast, przez ruiny i zgliszcze —
„Tak zdążamy do kresu! Każdy mniema, że zyszcze
„Nieśmiertelność dla siebie i nie troszczy się wiele
„O przeznaczeń wyroki i o skryte ich cele.
„Ostateczny cel jaki? Nikt się tego nie dowie
„Z nas, śmiertelnych; zaledwie znać go mogą bogowie.”