Tren nad Sequanną
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tren nad Sequanną |
Pochodzenie | Nowe poezye |
Wydawca | Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Zakład nar. im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
Stolico ludów! z popiołem na skroni
O labiryncie domów rozwalony!
Jak mi tu straszno! jakżem przerażony
Ja com cię widział w słonecznej koronie!..
Ulic korytem płynie ludność smutna,
Jedni zwątpieni, a inni milczący,
Inni bez planu, zemstą zgrzytający,
A razem wszystko jak Syon pokutna!..
W gruzach Tulerjów! śród przybytku pychy
Złoconych kolumn depczę harde czoła,
Posągów głowy, księżyc olśnił cichy,
Szum miasta huczy jak morze do koła!..
I łzawo toczy mętny nurt Sequanna,
Przeskakujących mostów przestrzeń długa,
Jak Nioba groźna Notre-dame stoi sama,
Kiedyż Joanna pojawi się druga!..
O Turenne! imie twe mi brzmiało wszędzie!
Bajardzie! wielki, francuzki Zawiszo!
Niech wasze duchy tych szyderstw nie słyszą!
Wróćcie gdy Francya, Berlin burzyć będzie!..
Hôtel de ville! o! posągów legionie!
Oślepłych okien szeregi płaczące,
Strzaskanych kolumn, rytmiczne ustronie!
O! góry gruzów! łzy wywołujące!..
Siadłem na głazie — a ludzie przechodni
Tak obojętnie mi odpowiadali,
Świadomi tylko byli wielkiej zbrodni,
Starzec — i młodzian, ukryci, i mali,
Starzec Inwalid, co hydry Moskwy
I dzieci Piramid wspominał ponuro,
A młodzian w bluzie, a na czole z chmurą
Uwrier — ta pszczoła Francyi!... dzień morowy
Zdał się w powietrzu chmur ołowiem gonić
I puste były Elizejskie pola,
Łuk chwały zranion, zdał się życie ronić,
A wroga jeszcze znaczona swawola!..
Nieszczęsny ludu! drę szatę! i cicho
Z tobą zapłaczę! ostrz miecze o głazy!
Na dziś upadłeś!.. odemścij sto razy
Cios ci zadany antychrysta pychą!..
Lecz dokąd nierząd, zwątpienie, niezgoda,
Cynizm i rozpacz! i piekło komuny
Co samo zgasłe zapala pioruny,
Dokąd dłoń dłoni braterstwa nie poda,
Dotąd nie wstaniesz biedna! w serce pchnięta!!!
Furjo komuny po wieki przeklęta!..
Apokalipsy potworze! w niewolę
I hańbę’ś kraj twój przedał — za swawolę!..
Nerona okiem na ognie patrzyłeś!...
I chorej matki — łoże podpaliłeś!..
O Francyo! Francyo! żałobą tych dzwonów
Pierś mi się wzdyma! płakałbym jak dziecko!
Śród ciszy pracuj! by szatana tronów
Zgruchotać węgieł kładziony zdradziecko!
O Francyo! boleść twa szarpie mi łonem!..
Gorzko mi! tyś jest jak piedestał wdowi
Vendôme kolumny —! co o chwale mówi
Czołem przez ciebie z szczytu w proch strąconem!..
O Inwalidów przybytku żałośny!
Lwie niemy! starcy z twarzą skamieniałą!
Pójdę — zamilknę — acz mój żal rozgłośny
Boby mi łez już dla Polski nie stało!..
Ale wyciągam za tobą ramiona!
O powstań Francyo, bądź błogosławiona!
Z rozdartem sercem żegnam ptak samotny,
A z pęt okruchów, posiej plon stokrotny!...