Trzy dni w Zakopanem/Przypisek przepisywacza
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Trzy dni w Zakopanem |
Podtytuł | Z notat emeryta |
Wydawca | Gebethner i Spółka |
Data wyd. | 1899 |
Druk | W. Kornecki |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Przypisek przepisywacza.
Autor notat powyższych, jak widać stary zrzęda i tetryk, nie obliczywszy się ze swojemi latami i przyzwyczajeniami, niepotrzebnie pojechał do Zakopanego i nic też dziwnego, że doznał rozczarowania. Nie umiał on odczuć piękna natury, naiwnie ją opisywał, jeszcze naiwniej oburzał się np. na kąpiele w Jaszczurówce, a nawet tak odświeżający ducha i ciało spacer do pięknej doliny Strążyskiej, wydał mu się karkołomnym i męczącym.
To prawda! Ale w opisywaniu stosunków miejscowych, poczciwy amator preferansa z kociołkiem na nieszczęście mało, albo może wcale się nie pomylił.
Rzeczywiście, tak jak jest, dalej w Zakopanem być nie może, jeżeli miejscowość ta ma odciągać amatorów letnich wycieczek od obczyzny. Piękne widoki nie wystarczą, bez jakiej takiej wygody dla ciała. Dziś Zakopane jest modą, a powinno stać się potrzebą.
Trudno, w tem miejscu przynajmniej, rozwodzić się nad potrzebami Zakopanego, ale sam fakt, iż prawie wyłącznie tylko górale są miejscowymi przedsiębiorcami, wystarcza do zrozumienia do jakiego stopnia niedołęztwo przedsiębiorcze tkwi w naszem społeczeństwie. Góral wynajmuje mieszkanie, góral ma najpierwszą restauracyę, góral buduje łazienki, góral też robi tysiące, dziesiątki, a nawet są wypadki, setki tysięcy. Czyż taka miejscowość nie daje pola dla przedsiębiorców, obeznanych z wymaganiami publiczności?
Przejedźmy tylko granicę węgierską, a zobaczywszy zaraz inny świat i inne stosunki, z żalem podziwiać będziemy ogrom naszego niedołęztwa. Pan Bóg ze swej strony dał wszystko, aby stworzyć uroczą krainę tatrzańską, — ludzie dla niej prawie nic nie zrobili — ztąd mimowoli wyrywają się słowa: nie było komu dawać!
Stosunki z ludem są rzeczywiście nad wyraz przykre i zupełnie nienormalne.
Brak hotelu, sprzętów, pościeli, dobrej restauracyi, to prawdziwy skandal naszej gospodarki zakopańskiej.
Jeden z czytających te notatki, uczynił mi zarzut w tej formie: »Jadąc do Zakopanego, potrzeba sobie naprzód wyszukać mieszkanie, zabrać ze sobą pościel, urządzić kuchnię w swym domu, wziąć meble i służącą, kupić w Krakowie potrzebne wiktuały i przywieść ze sobą naczynia, a można żyć bardzo przyjemnie i wygodnie«.
Nie przeczę łaskawy panie! ale tak się urządziwszy, można żyć wygodnie nawet w Laponii, a bodaj czy nie na Franz-Josephs-Landzie. Do miejscowości klimatycznej europejskiej przybywa się wszędzie tylko z ubraniem i bielizną — reszta winna być na miejscu.
Autor notat natrafił jeszcze szczęśliwie, bo na dni gorące, ale jak podczas słoty i dni zimnych żyje się w Zakopanem, to możnaby o tem osobne napisać notaty.
Więc nie oburzać się na zarzuty, nie upatrywać w nich złej woli, lecz radzić nad polepszeniem stosunków należy. Będzie to z korzyścią dla Zakopanego, dla uroczych gór naszych i dla tej idei wyższej, jaką miał ś. p. Chałubiński, kiedy do Zakopanego napędzał ludzi zamożnych, wydających pieniądze po zagranicznych badach i stacyach klimatycznych.