Zbogacon łupami wojny, Ozdobiony wieńcem chwały, Przedsięwziął pan bogobojny Wznieść Bóstwu kościół wspaniały. Ledwie piękna myśl błysnęła, Natychmiast miejsce zakreślił, Rączo się bierze do dzieła, Mienić w skutek co zamyślił. Piękna praca, zewsząd do niej Tysiące się ludzi zbiega. Turkot wozów, tętent koni I huk młotów się rozlega. Jak laską zaczarowaną Wydarte z głębi natury Z szybkością nieporównaną, Piętrzą się wspaniałe mury. Ucieszon postępy temi Nagrodą bogacz zachęca, I chlubi się przed wszystkiemi, Jak wiele Bogu poświęca. W ustroni wdowa uboga, Okryta odzieżą lichą, Widząc gmach na chwałę Boga, Łzę tylko roniła cichą. Tylko się jej myśli wiły, O kościele i o złocie, Lecz w niezgodzie z chęcią siły. Krajały serce sierocie. Bóg, co myśli widzi skryte, Serce nad wszystko ocenia, Pociesza biedną kobietę, Pobożne wieńczy pragnienia. Spuścił na nią sen przyjemny, Błysk odwarł niebios podwoje, Z głębi zabrzmiał głos tajemny: „Bóg serce przeniknął twoje. „Chcesz woli dopełnić pana, „I pomnożyć chwałę Bożą, „Kup dla wołów wiązkę siana, „Co cegłę na kościół wożą.“ Wstaje ze snu przebudzona, Tkwi w jej myśli wola pana,
Biegnie, biegnie, ucieszona, I kupuje wołom siana. Znowu z nieba głos słyszano, Aż się ziemia wstrzęsła cała: „Milsze Bogu twoje siano, „Niż ta świątynia wspaniała.