Umbrelka
Prosił Bramin pobożny oświecenia z góry.
Wtem duch stanął, a wpośród pełnej grzmotów chmury,
Wzniósł się głos: wtem co znajdziesz, jest nauka wielka.
Duch zniknął. Spojrzy Bramin, aż przed nim umbrelka.
Jeżeli się przestraszył, bardziej jeszcze zdziwił;
Żeby się jednak górnej myśli nie sprzeciwił,
Wziął rzecz, której zdatności dotąd był nie wiedział.
Gdy więc smutny i w myślach zatopiony siedział,
Nie wiedząc, czy los wielbić, czyli nań narzekać;
Tak niezwyczajnie słońce zaczęło dopiekać,
Iż nie mając wśród pola żadnego schronienia,
Z rozpostartej umbrelki zyskał pomoc cienia.
Wtem zbierały się chmury, i wiatry powstały;
Lubo w tej porze Bramin cierpliwy i trwały,
Przecież widząc, co zyskał, rzekł sobie: duch zdarzył,
Kto wie, może w tym darze i inne skojarzył.
Gdy mu więc wiatr był przykrym mocą swoją wielką,
Zastawił się, i zyskał schronienie umbrelką.
Po wichrze deszcz się spuścił, i gdy pola moczył,
Bramin kiedy narzędzie dane sobie zoczył,
Rzekł: ukryję się pod tem, co mi dały duchy;
Wzniosł nad siebie, i został wśród ulewy suchy.
Więc patrząc na tak zdatną żądz dogodzicielkę,
Wielbił dawcę, i chwalił dogodną umbrelkę.
Wtem słyszy odgłos w grzmocie: Ucz się z małej rzeczy,
Co masz czynić, jak czynić, i co mieć na pieczy.
Wiatry, są namiętności dzielne i burzliwe:
Deszcz rzęsisty; przygody życia nieszczęśliwe:
Zbytnie słońca upały; pomyślność gdy wielka.
Uczyni to roztropność, co teraz umbrelka.