<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Uparty chłopiec
Podtytuł Życie Ludwika Pasteura
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Naukowa Towarzystwa Wydawniczego
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
22.

Ma teraz Pasteur dwóch zajadłych wrogów. Jeden, to uczony z miasta Rouen (Ruę), drugi z miasta Toulouse (Tuluz). Będą jeszcze inni we Francji i za granicą. Jak złe psy rzucać się będą na niego i ujadać.
Pisze Ludwik do ojca:
— Niech mówią, co im się podoba. Nie odpowiadam nawet. Szkoda czasu. Mam prawdę dla siebie. Oni nie wiedzą, jak robi się próby naukowe. To sztuka trudna. Długo trzeba myśleć i czytać, długo trzeba siedzieć w pracowni i próbować. Oni tego nie lubią.
Pisze do Karola:
— Jadę w góry. Potrzebne mi jest do badania czyste górskie powietrze. Piszę książkę o samorództwie.
Powiedział do żony: — Jadę.
Pojechał do Arbois (Arbua).

W brudzie, w kurzu, w powietrzu są małe żyjątka. Małe ale silne. Zabija je ogień. Są małe, nie można ich widzieć bez mikroskopu.
Żyją w powietrzu, którym oddychamy, są na jedzeniu, które spożywamy, są na ubraniu, na rękach, w ustach, na skórze.
Są żyjątka pożyteczne i szkodliwe.
Pasteur mówi:
— Muszę je poznać i wiedzieć.

Pasteur jest uparty.
Łapie powietrze do butelek z cienkiego szkła. Te butelki nazywają się kolby.
Chodzi Pasteur z tymi kolbami po Paryżu rano, wieczorem i w nocy, chodzi, kiedy jest wiatr i kurz, i po deszczu. Chwyta powietrze do butelek z płynem: za miastem, w lesie, wysoko na wieży, w piwnicy.
Będzie chodził do szpitala, gdzie leżą chorzy na cholerę.
— Nie wierzycie, że te żyjątka są w powietrzu? Zrobię próbę. Musicie uwierzyć. Fermentacje, gnicie i choroby — to ich robota. Musicie uwierzyć.
Były już wtedy na świecie balony. Samolotów nie było.
Pasteur prosi:
— Chcę frunąć wysoko balonem.
Mówi:
— Wysoko w górze nie ma kurzu. Jeżeli będę wysoko w balonie i tam złapię powietrze do kolby z wodą, nic nie znajdę w wodzie. Płyn będzie przezroczysty. Nic się w nim nie urodzi.
Ale szkło musi być czyste. Kolbę otworzę nie ręką, ale żelazkiem. Nie korkiem butelkę zamknę, bo jest zakurzony. Szkło przepalę nad ogniem i zalutuję.
I nie woda będzie w tej kolbie, ale płyn. Wsypię do kolby z wodą proszki i kryształy, bo tym się te żyjątka karmią. Potrzebny im jest pokarm, żeby rosły i rozmnażały się, żeby się rodziły.
Nie dano Pasteurowi pojechać balonem. Poradzi sobie inaczej. Pojechał do Arbois (Arbua).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.