Uwagi nad wyprawą jenerała Dwernickiego na Ruś/Ogólne spostrzeżenia

I

Działania wojskowe oddzielne, chociażby garścią tylko wojska prowadzone, wymagają po dowódzcy znacznie większych zdolności, jak mała wojna licznym nawet korpusem wykonywana. Ta różnica najwyraźniej się odznaczyła w 1831 na jenerale Dwernickim. Ruchy jego z głównej linii bojowej były śmiałe, sprężyste: wysuwał się od armii: odnosił korzyści, powracał, gdyż miał gotowe oparcie; zgoła, w małej wojnie był najużyteczniejszym, w tej kampanii, z jenerałów naszej jazdy. Lecz wyszedłszy na oddzielną wyprawę gdzie samemu na wszystko trzeba baczyć i o wszystkiem pamiętać, operacye jego zupełnie przeciwną mają cechę.

Ogół jego działań w tej wyprawie daje się podzielić na dwa peryody: na czas stracony między Wisłą a Bugiem i znowuż na powolne i mylne ruchy od przejścia Bugu do złożenia broni. Był on na wyprawie dni 56 a uszedł tylko 53 mile. Jakkolwiek były złe drogi w ciągu marca, jakakolwiek byłaby potrzeba spoczynku, nigdy jednak nie da się usprawiedliwić leniwy jego marsz od Wisły do Bugu i długi pobyt pod Zamościem.


II

Cudza granica dla wojsk takiej liczby jak był korpus Dwernickiego, a mianowicie granica Austryi, pod czas ostatniej naszej wojny, była tem samem prawie co ocean; zapomnialże nasz jenerał, że niebezpiecznie, nie wolno jest mniejszemi siłami działać na bok nieprzyjacielski blizki jeziora, rzeki i t.d.? zapomniałże co to są wielkie zawady? Lepiej było iść naprzód za ustępującym Rüdigerem, lepiej było nawet gdyby się był zatrzymał, uderzyć na niego w okolicach Włodzimierza, Torczyna, jak czepiać się cudzej granicy, jak zmieniać swój marsz zaczepny na odporne wahanie i naostatek, w najniebezpieczniejszem miejscu, czekać na bitwę bez celu. Tak idąc, nasz jenerał rozszerzyłby był swoją szachownicę : w przypadku nawet niepowodzenia, zostawiłby był sobie jakkolwiek trudny, jednak podobny odwrót pod wały Zamościa. Ale artykuł Dwernickiego, jakby pamiętnik Marlborougha o wojnie w Niderlandach, ostrzega, ii na Wołyniu, na prawym boku Rüdigera, był pays des chicanes : ten argument w cudzym stroju, tak się stał ważny, że 11go kwietnia zakazał spojrzeć nawet przed siebie, i Dwernicki wziął się w prawo.

Postanowienia naszego jenerała jedne po drugich na wyścigi się zmieniały. Miał spieszyć z przeprawą Styru, tymczasem uchodził po dwie mile na dzień i odpoczywał. Miał unikać bitwy a wkrótce potem kazał się wstrzymać z powstaniem, aż bitwę stoczy. Z Drużkopola poszedł szukać przeciwnika, a w kilka godzin ominął w Beresteczku mały oddział, na który mógł korzystnie przeważną siłą uderzyć, i bez mostu przejść rzekę. Poszedł do Boremla robić demonstracyą przeprawy, a nie widząc przeciwnika, czekał na niego nad mostem, aż przyjdzie z całemi siłami. Nakoniec dał się zwieść; Rüdiger pod jego bokiem powraca na lewy brzeg Styru, zadaje wielkie szkody; wypuszcza go w prawdzie z tej matni, ale jenerał polski samochcąc w drugą gorszą się zapędza.


Bitwa pod Borelmem

W wiliją tej krwawej rozprawy widzieliśmy obraz nieładu. Batalion stojący na przeciwym brzegu rzeki nie dopełnił rozkazu, nie cofnął się wcześnie do korpusu. Owszem, część innej piechoty samowolnie widać przebiegła Styr i długą groblę: jest to najskuteczniejszy sposób sprowadzenia za sobą przez własny most natarczywego przeciwnika. Ta niebaczność kosztowała 170 ludzi; poczem bez potrzeby zużyto działowe pociski. Jenerał przy wkroczeniu na Wołyń miał 1,346 głów piechoty, która nie była prawie czynną, a przecież pod Koślaki doprowadził z niej niespełna 600 tylko ludzi; reszta w nagłym ostatnim marszu zgubiła się za jazdą. Bitwa 19go z oczywistem niebezpieczeństwem bez żadnego widoku została przyjęta. Walecznie lecz nieprzezornie była ona prowadzona. Przeszło czwarta część korpusu stała daleko od pola walki, co jest przeciwne pierwszej zasadzie sztuki. Rozrywać swoje siły przed bitwą, którąśmy przewidzieli, jest błędem nieprzebaczonym, a tera bardziej, rozrywać je wtenczas, kiedy w ogóle nie wyrównywamy siłom przeciwnika. Obserwacya Beresteczka niepotrzebna, nigdy nie powinna była zabierać tyle woyska z małego korpusu, chociaż jenerał za konieczną ją uznał. Nadto, nasz jenerał przekonał się nazajutrz, że w tem miasteczku nie było nieprzyjaciela. Nie jestże podobnem, iż część wojska rossyjskiego, która podczas bitwy dała się widzieć na prawym brzegu Styru, była ta sama co przedtem stała w Beresteczku? W pierwszym zaraz ataku, kiedy druga linija ratowała pierwsza, nasz jenerał nie miał już żadnej rezerwy, piechota bowiem stojąca nad mostem i w zagrodzie nie była rezerwą dla jazdy czynnej na polu i oddalonej od bagnetów. Trzy razy polskie szwadrony łamały nieprzyjacielską jazdę, i za każdą razą odrywały ją od nieczynnej rossyjskiej piechoty stojącej w Nowosiołce, lecz samem atakiem rozerwane, niewsparte rezerwą, musiały dla wzięcia frontu powracać i zawsze zostawiały czas kawaleryi przeciwnej uformować się nanowo. Z tej to przyczyny bitwa przeciągała się tak długo i tak dysproporcyonalne szkody polskiemu korpusowi zadała. Nasz jenerał mówi, że los powstania zależał od utopienia Rüdigera w Styrze, że do tego brakowało mu tylko jednego pułku piechoty regularnej. Słaba rękojmia. Istnienie powstania zależało od przezornych rozporządzeń, los jego zależał od kierunku ducha mieszkańców, który najpomyślniejsze skutki zapowiadał. Lecz jeśli Dwernicki sam nie przeczy, że całą rzecz jednej swojej walce powierzał, to tem cięższą popełnił winę, iż się dobrowolnie osłabił, w tej właśnie chwili, kiedy miał utopić Rüdigera. To pewna, że jeden nawet batalion, w porę rzucony, może przeważyć szalę wielkiej batalii, tak wierzą doświadczeni wojskowi. Pięćset ludzi konnych, z trzema działami, podług biegłego rachmistrza, zastąpić mogą w Polsce dwa bataliony piechoty[1] Dwernicki w czasie tej bitwy miał nieczynnie stojących w Rudce pięć szwadronów jazdy niezrównanej dobroci; co wynosiło przeszło 500 ludzi konnych; miał tam takie jeden batalion i dwa działa, a więc nie użył najregularniejszego pułku piechoty, którego potrzebował. Nie z samego kawałka utrzymanego gruntu, na którym wojska walczą, decyduje się o zwycięztwie, skutki bitwy boremelskiej pod każdym względem były nieprzychylne. Była ona dopełnieniem dekretu drużkopolskiego, do reszty wyrzekła o powstaniach: jenerał do Galicyi wprowadził nominowanego przez siebie regimentarza; korpus byt utracił.


III

Sprawiedliwie powiedziano że tylko dwojakie są plany wojskowe dobre i złe. Dobre, nie przynoszą korzystnych skutków jeśli błędnie wykonane; złe, stają się tem szkodliwsze, jeżeli przydamy do nich wady wykonania. Plan naszego jenerała ze wszech miar do tego drugiego gatunku należy. Nie każda zasada służąca znacznej armii, jest zasadą czterotysiącznego wojska. Mały korpus wprzężony w formy licznej armii, wśród prawideł znajdzie zgubę, gdyż jak mówią: szata olbrzyma nie jest szalą dla karła. Przez podstawę operacyi rozumiemy łańcuch przyległych punktów; naprzykład: twierdzę nad wielką rzeką, szańce przedmostowe, stanowią dobrą podstawę. Z niej wojsko czerpie zapasy, posiłki; z niej wychodzi zaczepnie, albo opiera się o nią jeśli odpornie działa. Przez liniją operacyi zaczepnych pojmujemy przestrzeń ziemi leżącą na froncie podstawy; przez liniją operacyi odpornych, przestrzeń położoną za podstawą. Główniejszemi warunkami pierwszej z tych linii są drogi, któreby nas od podstawy prostopadle prowadziły do pozycyi nieprzyjacielskiej, do przedmiotu naszych działań; drogi, któremi w przypadku, do podstawy powracamy: warunkami drugiej, są także komunikacye również prostopadle do następnej podstawy prowadzące. Dwernicki z swemi siłami nie mógł mieć innego przedmiotu dążenia nad miejsce skupienia insurekcyi, którą sam powinien był zawołać. Przeszedłszy za Bug, przed połączeniem się z powstaniami, nie mógł mieć innej podstawy, nad ziemię, którą zajmował stopami swego korpusu; innej linii operacyjnej jak te drogi które go zbliżały do powstań. Jednakie on pisze że granica austryacka była podstawa jego korpusu i zabezpieczeniem skrzydła. Ta maskarada nazwań wojskowych, jakkolwiek osobliwsza, nie jest przecież w tem zdarzeniu bez swojej wartości, ona wykazuje główną myśl jenerała, posadę jego planu: obca granica miała być źródłem życia polskiego korpusu, schronieniem, a jej przedłużenie liniją operacji czyli teatrem wojny. Każdy jenerał w wyborze podstawy i linii działań stosuje się do przedmiotu swego dążenia, do położenia sił nieprzyjacielskich; nasz przeciwnie zrobił: on naprzód zamierzył drogę, powiedział sobie, że trzeba trzymać się granicy, i nadawszy tej drodze dwie różnorodne własności, bez względu na resztę, dobrał do niej punkt dążenia, a tym punktem był Kamieniec. W wojnie, jak w dodawaniu liczb, błąd popełniony w pierwszem zniesieniu, da nam mylną całą summę. Nieszczęściem nasz jenerał omyłkę na omyłkę pisał, i nie myślił o poprawie; a nawet każe wierzyć, że gdyby był dopadł Kamieńca, marsz jego po nad granicą stałby się był pamiętny w dziejach militarnych. Dwernicki, chociażby był miał dwa razy tyle sil, ile prowadził, nie mógłby bezkarnie, w obecnym na ten czas stanie rzeczy, przybrać tego kierunku, który przybrał. Mając z innym jenerałem do czynienia, na drugim najdalej marszu, musiałby byt drogo zapłacić ten dług, jaki zaciągnął pod Kryłowem, i z którego uiścił się aż pod Koślakami. Kamieniec nie mógł mu posłużyć do uorganizowania powstań; marsz do niego chyba tylko szkodą Polski mógł się stać pamiętnym. Kamieniecka warownia jako miejsce składu, przydałaby się rozwiniętym działaniom powstań; mogłaby być użyteczną, jako punkt podrzędny, dla wojska ciągnącego do Rusi od Karpat albo z Mołdawii. Ale iść po nią z nad Wisły przez Lublin, Krylów, obierać ją za głowy przedmiot dla jazdy, bez względu na położenie wojsk nieprzyjacielskich, na możność opanowania i osadzenia onej; na jej gruntowe górzyste położenie, nie byłoż to marzeniem?.. Kiedy jednak nasz jenerał swój pochód po nad granicą zaleca, pozwolę więc sobie wspomnieć tu o jednym z dawnych wypadków. Jest on w prawdzie wyższy i siłą i dowództwem od wypadku Dwernickiego, lecz go przytoczę tem śmielej, że miał miejsce na ojczystej naszej ziemi albo w blizkiem jej sąsiedztwie. Karol XII, powracając z pod Lipska, zostawił w Warszawie część swojego wojska, a główny korpus sprowadził na zimę do Grodna. Poczem, przebył lasy mińskie i po zwycięztwach nad Rossyanami dostał się pod Smoleńsk. Car widząc zagrożoną stolicę żądał pokoju. Lecz Karol chcąc się połączyć z Mazepą zwrócił ku Ukrainie, zszedł z własnej linii, stracił komunikacye, i zbity, 1709 pod Pułtawą, z garścią zaledwie do Turcyi uszedł. Smoleńsk, na którym Szwed kierunek swój przykro złamał, podobieństwem da się przybliżyć do Kryłowa, tak jak Pułtawa do Koślak. Ruch od Smoleńska zapisały dzieje militarne jako przykład błędu, który w przypadku nawet szczęśliwego końca, nie zasłużyłby był na inne imię. Dwernicki, pod względem czysto wojskowym, błędami przewyższył króla: na niego w Kamieńcu czekały działa zmierzone, a ten drugi szedł przynajmniej do przychylnego Kozaka. Wszystko mówię zresztą, w starem zdarzeniu było większe, prócz męztwa polskich żołnierzy i skutków z wyprawy.


IV

Dwernicki nie wykonywał nawet instrukcyi Skrzyneckiego do której się odwołuje: on wybrał z niej to tylko co najdogodniejszem dla siebie upatrzył. Domyślny artykuł powiada, że naczelny wódz, pisząc instrukcyą, przewidywał, iż korpus będzie powinien trzymać się grannicy, ażeby uszedł zupełnej zagłady. Lecz instrukcyą kazała iść jak najspieszniej, a jenerał uchodził po dwie mile na dzień, albo często i długo odpoczywał. Gdyby istotnie Dwernicki, jak nam mówi, całą rzecz zakładał na dojściu do Kamieńca, i wierzył, że od tego pomyślność jego wyprawy zależy, gdyby spieszył, mógłby był niezawodnie dojść pod wały tej warowni, Rüdiger długo nie śmiał go atakować: nad Styrem widział się zmuszonym do zaczepnego kroku. Jakież bowiem pozostałoby mu tłómaczenie przed carem, jaka przyczyna w oczach podkomendnych jeśliby był Dwernickiemu pozwolił dłużej i tak spokojnie w Boremlu mieszkać? I widzieliśmy ten niedołężny atak, sam Dwernicki tak go nazywa gdyż mówi: przeważny front nieprzyjacielski powinien byt szturmem zdobyć i Nowosiółkę i Boremeł. Widzieliśmy jak leniwo Rüdiger szedł po bitwie za Dwernickim: osłabionemu, idącemu z częścią lazaretu, bynajmniej nie przeszkadzał przeprawy na Styrze. Czwartego dopiero dnia kawalerya rossyjska pokazała się pod Kołodnem i zostawiła naszemu jenerałowi 24 godzin czasu spokojnie akt układać. Jakoż, Dwernicki, doszedłszy do Koślak, był już tylko od Kamieńca mil 14. Gdyby więc był szedł jak zwykle w czasie wojny idą małe wojska, gdyby nie robił parad demonstracyjnych; nie odpoczywał tak często i długo, nie chwiał się, nie czekał na bitwę, nie zniewalał Rüdigera aby dwudziesto-cztero-funtowemi działami wypędzał jego sztab z salonu; powtarzam, że mógłby był nienapastowany zdążyć do tej pożądanej mety. Byłby tam najmniej o cztery dni uprzedził Rotha, który dopiero 25 kwietnia przybył do Kamieńca. Lecz przypuśćmy nawet że Dwernicki bez oporu wszedł był do tej warowni, zapytajmy go jakiej się z tąd spodziewał korzyści? Wszakże Rüdiger, jakkolwiek bojaźliwy, dośćby jednak zrobił, gdyby idąc obok niego na Jampól, Tofipol, Płoskitów i stanął w Makowie tego samego dnia w którymby on zajął warownią. Dośćby był zrobił gdyby go tam przytrzymał, aż Roth z Mołdawii nadciągnie i postawi się w Kitajgrodzie, lub Kainem. Czy natenczas nasz jenerał, zamknięty w półkolu między Zbruczem a Dniestrem, miałby styczność z powstaniami? byłżeby lepszym ich organizatorem jak z pod Zamościa? W takiem zdarzeniu to jedno dobre nastąpiłoby niewątpliwie, że Ruś poznałaby swoje złudzenie, nie obawiałaby się popsuć jego planów, nie czekałaby dłużej na jego zawołanie; pawstałaby była.

Ale czytając artykuł jenerała mógłby może kto wnosić, iż nie sam tylko Kamieniec był punktem jego dążenia: są tam następujące słowa: wybór Boremla do przejścia Styru dowodzi że jenerał Dwernicki myślił o środkowych powiatach Wołynia. Myśl wojskowa każdego jenerała oddzielnie dowodzącego oznacza się jego działaniem; wszystkie zaś choćby najpiękniejsze projekta, o których nam po wojnie mówić może, nienacechowane tem pewnem znamieniem, nie powinny zajmować uwagi zwróconej do tego, co już zaszło. To prawda, że nasz jenerał zwróciwszy się do Boremla, zszedł był w lewo o półtory mile ze swojej kamienieckiej drogi; nie jest to jednak dowód, że miał zamiar iść do środka Wołynia: owszem wszystko nas inaczej przekonywa. Druga wielka prawda, iż po najgrubszem nadużyciu wszelkich zasad wojskowych, dostawszy się do Boremla, mógł się z tamtąd dostać wgłąb Rusi. Lecz on przebrał miarę: nad gotowym mostem stał i narzekał że nie widział przeciwnika. Nie waham się przeto powiedzieć, że Dwernicki nie myślił o środku kraju. A gdyby jeszcze czyn potrzebował słownego świadectwa, znajdę go w samymże artykule jenerała. Dwernicki mówiąc w swojem piśmie, że myślił o środkowych powiatach Wołynia, zapomniał co o kilka stronic wyżej powiedział, a to zupełnie zgodne jest z czynem. Idąc do Boremla zwrócił, jak pisze, całą uwagę Rüdigera na punkt którym nigdy przemknąć się na drugą stronę rzeki nic zamierzał; mówi nawet że dla tego most stawiał w oczach kozaków. Iakże więc ten sam punkt, w którym nie zamierzał wykonać przeprawy, i aż nadto nas o tem przekonał, że nie zamierzał, brać znowuż za dowód, że z niego miał iść w środek kraju? Jeżeliby zaś po przejściu Styru chciał był myśleć o głębi Rusi, nie czytalibyśmy byli w jego artykule niepojętej rozprawy o Krzemieńcu, o flankowym marszu; i tam nie było przyczyny przekładać cudzą granicę nad środek własnych prowincji. W Kołodnem, chociaż wiadomości o Kajzarowie były mylne, kiedy jednak jenerał im wierzył, powinien był raczej zaradzić się swojej szabli jak dwadzieścia cztery godzin tracić na miejscu. Z Kołodna, korzystniej było rzucić się w lewo na drogę lubarską, jak iść w oczy nowemu nieprzyjacielowi, prowadzić za sobą dawnego i spodziewać się że trzeci z boku nadejdzie. Skutkiem tego ostatniego ruchu wszedł nasz jenerał w bezdroże, usidlił własne i korpusu męztwo; i nieruchomy, bez żadnej decyzyi, w politycznej odchłani całą nadzieję ratunku widział, i nakoniec w niej utonął. Najzupełniejsza rozsypka wśród Rusi nie pociągnęłaby była za sobą tak okropnych skutków. Kierunek zatem i przedmiot działań, ze wszystkich miar, najmylniej były zamierzone, wszytkie ruchy niedbałe, całe działanie błędne. Słowem, w wojskowych działaniach Dwernickiego, tak jak w rozporządzeniu jego względem powstań,wszystko było zostawione ślepemu trafowi, w niczem nie widać najmniejszej pewności. Dwa końcowe słupy suchej granicy, pod Poryckiem i za Koślakami, były dla niego, jak dla warty, dwa bieguny szerokiej twierdzowej bramy: z za Koślak, jak pisze, chciał powrócić do Kołodna. Lecz najlepiej nam to tłómaczy jego artykuł; oddalić się od granicy było to mówi utracić podstawę narazić siebie na złowienie, iść na przód półgodziny więcej za Koślaki ku Kamieńcowi, było to powiada skompromitować prawe skrzydło i odwrót, gdyż o parę weret za Lulińcami rzeka Zbrucz bierze początek i obszcrnemi błotami oddziela Galicyą od Podola. Gdyby przeto Austrya nie słupami, ale rzeką była oddzielona od Rusi, nasz jenerał nie nadałby takiej granicy: podwójnie mylnego znaczenia podstawy i linii operacyjnej, nie byłaby ona jego odwrotem: nie dążyłby był do Kamieńca. Byłby nie mógł tak spokojnie powierzać się swej fortunie: byłby nie przechodził Bugu, ażby się głębiej zastanowił ażby wiedział po co i dokąd idzie. Błędy jego zbyt szkodliwie wpłynęły na dalszy bieg naszej wojny, ostateczną przyczynę nieczynności powstań na Rusi, ich rozproszenie, stratę korpusu, i zgubny przykład chronienia się za cudze granice jemu przypisać należy.


V

Dwernicki, wybierając się na wyprawę, powinien był zaraz na Ruś zaufanego wysłać emissaryusza, w drodze ku granicy, powinien był zebrać główniejsze wiadomości. Kiedy jednak w długim marszu do Zamościa nie pomyślił o zniesieniu się z Rusią, dla czegóż, stojąc tyle czasu pod tą twierdzą, również o tem zapomniał, dla czego się tam zatrzymał bez końca? Mówiłem już, że wybór emissaryuszów do niego tylko samego należał. Zamiast odrzucać podobnych posłanników jak Kisiel dla tego, że nie posiadali statystycznych wykazów i systemu powstań ; zamiast wysyłać nieznajomego sobie, ani Rusi Chrościechowskiego i kazać mu rozwozić nowinę po wielkiej przestrzeni, której on dotąd nie zna, trzeba było swój system ułożyć, przesłać go organizatorowi powstań, od niego zażądać wykazu i termin wystąpienia stanowczo oznaczyć. Zgoła, zamiast do Stambułu do Sułtana, trzeba było posłać na Ukrainę do Wincentego Tyszkiewicza. Zaleceń jenerała nikt na Rusi nie miał prawa odwoływać, i nikt tam podobny nie znalazł posłusznych. Rząd warszawski, Skrzynecki ze swoim Prażmowskim, nie wstrzymaliby naszej gotowości, gdyby się był Dwernicki odezwał, gdyby swojem postępowaniem i grobowem milczeniem nie potwierdzał piekielnej wieści, iż powstaniem przekodzimy jego działaniom.

Gdyby był Dwernicki szedł spieszniej, byłby uprzedził koncentracya Rüdigera w Łucku. Gdyby spieszył i wcześnie zawołał powstania, nie dostarczonoby z Rusi do armii nieprzyjacielskiej żywności, koni; nie przywiezionoby Diebiczowi przez tę prowincyą znacznych zasobów wojennych. Nasz jenerał najdalej 11 marca mógł przebyć granicę. Wreszcie 31 marca wyrachowawszy przeprawę Bugu, gdyby był wysłał do organizatora i za normalny termin powstania dzień 9 kwietnia przeznaczył, gdyby gotowym , zmówionym powstaniom Ukrainy i Podola, tudzież gotowym powstaniom wschodniej części Wołynia rzekę Słucz za front skupienia wskazał, mógłby był jeszcze swoje spóźnienie poprawić. Siły jego korpusu, jakkolwiek małe , innejby ważności nabrały. Rüdiger stojący między Bugiem i Styrem, musiałby część wojska odwrócić za siebie. Jnsurekcya na Rusi, pod wielu względami, straszniejszą była dla cara jak postęp samej wyprawy. Nie mógłby Rüdiger obojętnie patrzeć na wznoszącą się prawdziwą siłę wśród zamożnego kraju, z którego wojska główne zasilały się i żyły, przez które amunicye i działa dostarczano. Wszak widzieliśmy, że sam Diebicz nieobojetnie na powstania litewskie spozierał. Oddział odwrócony przeciw powstaniom, musiałby robić do proponowanego frontu sześć marszów. Musiałby iść, albowiem, zbyt małe garstki nieprzyjacielskie wewnątrz kraju będące, w drugim dniu powstania zostałyby rozmiecione; kommunikacye z Kijowem byłyby przecięte. Tym sposobem Dwernicki, po przejściu Bugu 11go kwietnia, znalazłby był przed sobą mniej licznego Rüdigera, mógłby go znieść, a przynajmniej mógłby śmiało wybierać punkt przeprawy na Styrze i dostać się w jednym prawie czasie z częścią wojska przeciw powstaniom wysłaną. Bez zniesienia się zaś z powstaniami, bez żadnego rozporządzenia onemi, po co i dokąd szedł polski jenerał?

Trzeba było wcześnie wysłać na Ruś najzdolniejszego z korpusu officera, któryby tam temczasowie naczelnie dowodził. Sam Dwernicki, zaszczytnie skończywszy małą swoją wojnę nad Wisłą, powinien się był podnieść do całego znaczenia silnego partyzanta. Schodząc z mostu na Bugu, powinien był zwrócić całe swoje usiłowanie ku przeprawie Styru. Pod urokiem sprawiedliwie nabytej sławy korpusu i własnej, pod urokiem w oczach Rüdigera sił swoich, trzeba było z Kryłowa iść naprost ale nie w prawo, iść szybko za uciekającym. Aby zaś nieprędko rozczarować przeciwnika z błędu o numerycznej swojej mocy, odparłszy go ku rzece, nie spierać się z nim o most w Łucku: spiesznie rzucić się w prawo i w okolicy Radomyśla Styr przebyć. Przeprawa takiej rzeki, w cztery tysiące ludzi, nie jest dziełem długiego czasu ani zachodu. Raz uprzedziwszy Rüdigera, mając korzyść ruchu małemi siłami, nieobciążonemi ilością ani wagomiarem dział, a zatem mając wolny wybór dróg, przez Dubno, Mizocz, można się łatwo było dostać na prawy brzeg Horynia. Niszcząc mosty na tej rzece jeszcze bardziej opóźniłby marsz Rüdigera i byłby się połączył z powstaniami. Nie przeczę, że to co tu powiedziałem, w części oparte jest na przypuszczeniu, ale na przypuszczeniu podobnem do ziszczenia. Przytem, jakiekolwiek mogłyby zajść trudno ci w wykonaniu tej myśli, jakakolwiek na jej gruncie zmiana, wszystko jednak byłoby pewniejsze i lepsze od tego co nasz jenerał począł i zrobił. Głównym przedmiotowym punktem Dwernickiego powinny były być powstania: punkt zatem na zawołanie ruchomy. Przybrawszy dobre środki do wzajemnego porozumienia się, taki punkt można było przybliżać ku sobie, liniją swoją nachylać, łamać. Na Rusi dla czterech tysięcy wojska, każda wioska magazynem, ledwie niekażdy folwark małym zakładem remonty. Za Horyniem zaczynały się kwatery naszej jazdy, to jest, zaczynały się zmówne powstania. Dwernicki za Horyniem czy za Słuczą, byłby odwrócił front potężny i tamby był złożył swój charakter latawczy. Teatr jego wojny byłby przeciął wszystkie węzły kommunikacyi wojsk rossyjskich na Rusi. Wołyń zachodni, zajęty nieprzyjacielskiem wojskiem i Polesie uzyskałyby były czas swego uzbrojenia, szkodziłyby kommunikacyom Rüdigera z główną armiją, rwałyby jego zmieniony bok lewy. I on, i Roth gdyby wyjrzał z Mołdawii, pojedynczo nie uszliby zagłady. Kajzarów musiałby był pozostać za Dnieprem, albo przeszedłszy na prawy brzeg tej rzeki, na równinach ruskich nie dalekoby posunął mały swóy korpus. Takim działaniem ogłodzony Diebicz za Bugiem, przez Wołyń czy przez Litwę musiałby szukać drogi: wyciągałby za sobą z nad Wisły dyplomatycznie śpiącego polskiego Fabiusza, i musiałby zmarnieć. W czasie naszej wojny wiele można było przeciw carskim jenerałom przedsiębrać. Część wojska narodowego uratowana z Litwy, marsz części powstania z Wołynia na Podole pod Lityń, ztamtąd na Dąbrowicę, Kowel, do Zamościa, nie są to dowody talentu przewodników tych dwóch wojskowych zdarzeń, ale raczej jest to niewątpliwa próba niezdolności starszych sług naszego wroga. Najwymowniejszem zaś świadectwem tej prawdy mamy podróż Dwernickiego od Kryłowa do Koślak.

Nasz jenerał na wielką szedł wyprawę; jej ważność nie siłami korpusu ale celem powinien był mierzyć. On nie odpowiadał za najgorsze nawet następstwa powstania Rusinów: wiedział, że ci Polacy pałają chęcią walki o wolność i dość mu było. W jego ręce dostała się możność zapalenia wojny na Rusi, powinien więc był ją zapalić chociażby sam na brzegu tej ziemi zgorzał. Lecz nasz jenerał narzeka że powstanie miał za sprzymierzeńca; młody zwycięzca nad Adgo, gdyby był szedł drogą powstań, byłby skrzydłami zwycięzkiej armii otarł o wszystkie krańce usamowolnionej Europy, ale nie chciał; Dwernicki, gdyby był szedł drogą powstań, byłby wypoczął nad Dnieprem, ale nie umiał.

Koniec uwag.





  1. 20,000 kawaleryi i 120 dział artyleryi konnej wyrównywają 60,000 piechoty mającej 120 dział. W krajach równych jak to w Egipcie, w stepach w Polsce, trudno jest wyrzec któraby z tych dwóch broni odniosła przewagę. Napoleon, Pamiętniki.