[515]
W KAŹMIERZU NAD WISŁĄ.
Zieleń! zieleń! Wszystkie strony
Wziął w objęcia las zielony —
Od podnóża
Płyną wzgórza.
Czasem jasność słońca skradną
I skalistem błysną czołem...
Nagle przerwą się, rozpadną,
Pójdą w ciemną dal rozdołem,
A w rozdole twemu oku
Błyśnie srebrna nić potoku.
Płynie wartkim, szybkim biegiem,
Muska kwiaty ponad brzegiem —
Traw szpalerem,
Płynie z szmerem,
Więzi stopy wzgórz pierścieniem,
I okryta lasem — ginie.
Płynie wzrok twój za strumieniem,
Myśl na falach marzeń płynie,
Budzi życie przeminięte,
Wśród tej ciszy wzgórz zaklęte.
Poza miastem dąb wiekowy
Współrówieśnik kaźmierzowy,
Olbrzym stary
Wzniósł konary
[516]
Opalone od burz gromu —
Rdzeń mu wyssał czas szkaradny — —
W pień tam wejdziesz, jak do domu,
I postawisz stół biesiadny,
Z cieniów liści w drzewo wcięty,
Patrzy obraz Panny Świętej.
W szczerem polu cię powita
Granitowa grobu płyta.
Tam przechodzień
Rzuci codzień
Kwiatów wiązkę na grobowiec
I odczyta napis skryty,
Wzięci duszą za błękity
I zapyta Boga: »Powiedz —
Czemu mogił wciąż tak wiele,
Tak samotnych życie ściele?«
Słyszysz?... zabrzmiał dzwon kościoła
Komu dzwoni? kogo woła?
O lat trąca
Pół tysiąca
Długim jękiem kona w ciszy —
I myśl twoja w niebo wzięta
Śpiew chóralny mnichów słyszy —
Przypomina i pamięta,
Jaki gwar tu przed wiekami
Szedł polami i lasami.
Białą ścianą ruin błyska
Kaźmierzowy gmach zamczyska
Nad ruiną
Ptaki płyną —
[517]
Kto wie, co śpiewają ptaki?
Może z każdą nową wiosną,
Powietrznymi lecą szlaki,
Nucą dawną pieśń miłosną
O Kaźmierzu, o Esterce...
Wszędzie, zawsze — miłość, serce!