W imionniku Pani B(aronowej) R(ichthoffenowej)
Długo myślałem, jaki głaz wybiorę
Na położenie rytego napisu:
Czy pierś kolumny, czy łono cyprysu?
Lecz cyprys płakał, gdym rozcinał korę;
A gdym cios stali pomnikowi zadał,
To kamień jęczał jak we śnie i gadał.
I przerażony jękiem ruin w Rzymie,
Jużem uciekał słuchać morskiej burzy.
Wtem Pani rzekłaś: „Napisz błahe imie
Na jakimś listku okwieconej róży,
A ja liść wrzucę w brylantowy wrątek
Wielkiej kaskady imion i pamiątek”.
I napisałem. — Lecz będę przeklinał
Kaskadę czasu, co ten liść pochłonie! —
Bo cyprys płakał, gdym korę rozcinał;
Bo wierz mi, Pani, że w pomników łonie
Ryjąc sztyletem, zaciekły morderca,
W głębi doryłem się czucia i serca.
Ale ten listek, gdzie wyraz nieśmiały
Wkrótce się zatrze, pamięć twa zatraci.
Gdyby go Tobie przyniósł gołąb' biały
Z bijącą piersią, od sióstr albo braci,
Od innych nawet — byle nie ode mnie,
Już byś go miała w sercu, nim się w ręku zemnie.
Rzym 1836.