<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł W ruinach Messyny
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 13.1.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


W sali tortur

Pół godziny przed tymi wypadkami dziwny wypadek zdarzył się w oddalonej sali katakumb, łączącej się tajemniczym przejściem z kościołem San Francesco di Paola.
Miejsce to było dawniej miejscem wiecznego spoczynku biskupa Messyńskiego w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. W podziemiach tych pierwsi chrześcijanie odprawiali swoje nabożeństwa.
Na podniesieniu, gdzie ongiś znajdował się sarkofag, stał fotel z prostego drzewa. Siedział na nim starzec o wyglądzie dostojnym ze związanymi rękami i nogami. Gruby sznur przywiązywał go do oparcia fotelu. W murach grubości dwuch metrów widniały malutkie okienka, którymi skąpo przenikało do podziemi świeże powietrze. Okienka te były tak małe, że nawet kot przecisnąłby się przez nie z trudnością.
Na bladej twarzy starca malowała się niezłomna wola. Jedno jego ramię było swobodne. Przed nim stał człowiek, w masce na twarzy i w kapeluszu nasuniętym na oczy. W lewej ręce trzymał pióro i kartkę papieru. Prawa jego ręka spoczywała na temblaku.
— Markizie Finori — rzekł — podpisz ten testament, który czyni mnie twym spadkobiercą, a będziesz wolny!
— Nie, mój synu — odparł starzec z pogardą — zbyt dobrze znam historię Borgiów. Kiedy ofiary ich, uwiedzione obietnicami, spełniały ich prośbę, podpisywały na siebie wyrok śmierci. Nie mam zamiaru naśladować tego przykładu.
Człowiek tupnął nogą i zawołał:
— A więc umieraj. Mam i tak twoje pieniądze. Jeśli w Italii nie uznają we mnie twego spadkobiercy, będę mógł korzystać z majątku twego w innym kraju. Żegnaj dobry ojcze, który nie zawahałeś się przed rzuceniem swego syna na pastwę ulicy...
— Czyż mało dawałem ci pieniędzy, bastardzie? Czemuż trwoniłeś je na hulanki wraz z niegodnymi towarzyszkami? Czemuż doprowadziłeś do tego, przestępco i fałszerzu, że musiałem cię wyrzucić z domu przez służbę?
— Jesteś w mej władzy — rzekł — Umrzesz smażony na powolnym ogniu. Czy widzisz ten zegar czy widzisz nóż, który tkwi między jego wskazówkami?
Zbliżył się do ściany i pociągnął za łańcuch, do którego był przymocowany ciężarek. Nóż począł posuwać się z góry na dół. Umieszczony był tuż nad piersią więźnia. Starzec spojrzał obojętnie na sufit.
— Tak — odparł — Gdym tylko ujrzał ten nóż, pomyślałem sobie odrazu, że jest to pewno nowy twój wynalazek.
— Jeślibyś jakimkolwiek cudem uniknął noża, ściany same zbliżyłyby się do siebie i zgniotły cię swoim ciężarem. Jeślibyś wołał śmierć inną, podłoga może uchylić się pod twymi stopami i wówczas znajdziesz śmierć w rwącym potoku, który przepływa pod tymi podziemiami.
— Dziękuję — odparł więzień — Jeden rodzaj śmierci wystarczy mi w zupełności. Jeśli przekleństwo moje ma jakąś moc, chciałbym, aby spełniło się ono jaknajprędzej. Idź do piekła przeklęty!
— Opowiedz to lepiej małym dzieciom — odparł zamaskowany człowiek, pokrywając śmiechem swój niepokój. Był on bowiem przesądny, jak każdy Sycylijczyk. Jeśli to może przynieść ci ulgę, wiedz, że wkrótce spotkasz się ze swym kochanym Luigi. Ja zaś zostanę i tak twym dziedzicem, jakkolwiek odmówiłeś podpisania testamentu. Żegnaj.
— Święci będą czuwać nad życiem mego ukochanego syna!
Łotr roześmiał się.
— A nie nudź się zbytnio w mej nieobecności, ojczulku. Masz jeszcze dziesięć minut życia. Gdy wskazówka zegara stanie na dwunastej, nóż opuści się całkowicie i pogrąży się w twym sercu! Adio!

Cezare z trzaskiem zamknął za sobą ciężkie drzwi.
Starzec pozostał sam, nasłuchując uderzeń zegara.

Upłynęły dwie minuty... Wskazówka posuwała się powoli. Nóż, przymocowany do długiego drąga, zniżał się nieubłaganie i lśnił w świetle pochodni. Cztery minuty... Starzec chciał zamknąć oczy, mimo to uszy jego łowiły niespokojnie miarowe cykanie zegara. Pozostało mu jeszcze sześć minut życia.


∗             ∗

Mały stateczek Towarzystwa Florio-Rubaltino zawinął do Scala de Marmo w Messynie.
Pomiędzy licznymi osobami, oczekującymi na nowoprzybyłych, znajdował się szczupły człowiek i elegancko ubrana kobieta o twarzy zasłoniętej woalem.
— Obawiam się, że on nie przyjedzie, signor Sarpi — rzekła młoda kobieta, do detektywa.
W tej chwili dwuch mężczyzn pojawiło się na brzegu.
— Marietto ukochana — rzekł jeden z nich, wyglądem swym przypominający artystę.
— Najdroższy mój Luigi!
Młoda kobieta poznała odrazu swego narzeczonego, jakkolwiek był on ucharakteryzowany na malarza.
— Wuj pański, lord Lister, włożył na mnie obowiązek przywitania pana, oraz młodego markiza — rzekł detektyw, zwracając się do Charleya, a raczej do Bentinga Shawa z Chicago. — Wuj pański zatrzymany został przez bardzo ważne sprawy w pałacu Finorich.
Bagaże podróżnych przeniesiono do hotelu Vittoria, gdzie mieli zarezerwowane pokoje. Przy pięknie zastawionym stole wywiązała się rozmowa na temat ostatnich wypadków messyńskich.
— Czas już na mnie — rzekł detektyw, podnosząc się. — Oczekują mnie moi ludzie. Czy trwają panowie w dalszym ciągu w zamiarze odbycia podziemnej podróży?... Zbliża się czas zaskoczenia tej groźnej bandy.
— Zabierzcie mnie z sobą! — zawołała Contessina — O mój ukochany Luigi, czyż mogę pozostać tutaj, wiedząc, że ty narażasz się na niebezpieczeństwo? Gdybym nawet miała zstąpić do piekieł nic mnie nie rozdzieli z moim Luigi!
Piękna Marietta wyciągnęła ukryty w fałdach sukni malutki sztylecik.
— Signora — rzekł detektyw — muszę odkryć pani cel naszej wyprawy. Istnieje podziemne przejście znane tylko nam i członkom Maffii a prowadzące do katakumb. Tam właśnie mamy zamiar się udać...
— Do katakumb? — powtórzyła młoda dziewczyna z drżeniem głosu. — Wszystko mi jedno, idę z wami! Jeśli jakiekolwiek nieszczęście ma spotkać Luigiego, chcę umrzeć z nim razem...
— Szczęśliwy markiz! — szepnął mały człowieczek — Naprzód panowie, idziemy aż do ujścia kanału. Tam oczekuje nas warta z moimi ludźmi!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.