Więzień (Tarnowski)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Więzień |
Pochodzenie | Nowe poezye |
Wydawca | Księgarnia Seyfartha i Czajkowskiego |
Data wyd. | 1872 |
Druk | Zakład nar. im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
Runęła krwawa tyranów potęga
Po koniec świata od ludów przeklęta,
Zdaleka więźniów wraca wolność święta,
Do ich rydwanów, sam się lud zaprzęga!
Wracają więźnie i stare i młode,
Z krzykiem radości bieżą żony, matki,
We łzach ściskają starce siwobrode
Przez lata męki ich, podrosłe dziatki!
A tylko jedna co dzień szła niewiasta
Ku bramie którą więźniów przywożono,
Z każdej ich strony wieziono do miasta
Tylko jednego nigdy — nie wieziono!
O! wszystkich, blada z radością witała
Tylko nie tego którego czekała…
I śni śród ciemnej nocy we łzach blada,
W modlitwie ręce łamie, targa włosy,
Aż oknem blady promień światła wpada,
W łańcuchach staje, z brodą — więzień bosy —
Tylko po oczu dobroci poznała
Tylko po jego uśmiechu anielskim
Tego — co niegdyś tak bardzo kochała
Nim ją pożegnał w domu rodzicielskim —
Siadł przy niej niemy — wstrzymała westchnienie
O rozkosz! czuje usta jego drżące,
Czuje łzy jego, na licu gorące,
W niebo wstępuje jej ziemskie cierpienie!..
On rzekł: to duch mój! a tam moje ciało
Pod ziemią — na sąd w łańcuchach zostało!..
A tam tak zimno! śniłem całe lata
O mej ojczyźnie pod szponami kata —
Lecz dziś jam szczęsny! bo wolna ojczyzna!
Każda mnie, każda jej bolała blizna…
Tu znikł — a ona we śnie cicho jękła
Jak biedna struna co na lutni pękła!