[101]Wieśniak.
Biedny wieśniak, rozliczne wytrwawszy przypadki,
Rzekł: — Jabym tylko pragnął lichej jakiej chatki,
Krowy, owieczki i szkapiny starej.
Spotkały go te dary.
Nasz wieśniak już szczęśliwy. Któż bardziej być może?
Wkrótce kradną mu owcę: — Wola Twoja, Boże!
Mam jeszcze — mówił — chatkę, kobyłkę i krowę.
Ależ nieszczęście spotyka go nowe:
Ginie krówka i pada klaczka wynędzniała;
Lepianka tylko została.
Ten, co próżno za szczęściem od tak dawna gonił,
Łzy nie uronił.
Raz z rana niespodzianie wchodzi podstarości,
I w imieniu dziedzica żąda zaległości,
Odwieczne wspomina długi,
Nawet każe mu płacić, co był winien drugi:
[102]
Jakieś tam czynsze, daniny, podatki,
A że nie miał pieniędzy, wypędza go z chatki.
Płaczą dobrzy sąsiedzi nad losem sąsiada.
— Nie — rzecze — ten nie zginął, kto zdrowie posiada;
Bądźcie o mnie spokojni; mam jeszcze dość siły:
Ot, pożyczcie mi tylko siekiery i piły.
Poszedł więc na zarobek do poblizkiej wioski,
Pracował i oszczędzał. Przy pomocy Boskiej
Niezadługo założył gospodarstwo nowe;
Znowu ma owcę, konia, chałupkę i krowę.