[60]Wieczór nad morzem.
Czekałem, aż się zmierzchnie,
Aż cichy spłynie mrok: —
W stalową wód powierzchnię
Naówczas wbiłem wzrok.
Szeroko igrał po niej
Ruchomych zmarszczek tłum,
A z głębi wzdętej toni
Wybiegał głuchy szum…
I wiatr napływał zdala
Ze szmerem wiewnych szat;
I szła tam jedna fala
Za drugą falą w ślad…
Spóźnione mewy z wrzaskiem
Wracały do swych gniazd,
A z góry złotym blaskiem
Patrzyły oczy gwiazd.
[61]
Po wschodniem niebie zwolna
Obłoków płynął sznur;
Tam wichru gra swaw olna
Stworzyła wyspę z chmur: —
I czerniał ląd ten w górze
I dziwnie zmieniał kształt,
A miesiąc, skryty w chmurze,
Z za złotych wschodził fałd…
I uśmiech słał w przestworza,
I bielił niebios strop,
I na płaszczyznę morza
Promieni rzucał snop:
Ztąd pas ze srebra tkany
Na drżących wodach drżał;
Szły z szumem doń bałwany,
Niepomne bliskich skał…
Szły z szumem doń bałwany, —
Ich żądzę zdradzał bieg, —
I śnieżną pierś ich z piany
Roztrącał skalny brzeg…
Ten wieczór, pełny w cuda,
Był jak czarowny sen!…
Ach, gdy cię trapi nuda,
Nad morze zdążaj hen!
Tam pójdź! Tam myśl się wzruszy,
Tęsknoty snując nić:
Tam z wielkiej świata duszy
Twą drobną możesz pić!
[62]
Tam w bezmiar myśl ulata,
Popadasz w zachwyt, w szał, —
I w wielką duszę świata
Twą drobną radbyś wlał!