[75]WIENIEC ŁASKI.
Z HERDERA.
Nie w bezczynnych, choć świętych dumaniach,
Nie w dumnych, choć pobożnych badaniach,
Bóg Zbawiciel nasz sobie podoba;
Lecz w ochoczém czynieniu dobrego,
Lecz w pokornéj usłudze bliźniego,
Chrześcijańska jest moc i ozdoba.
Proteryusz, w swej celi zamknięty,
Ufał w sobie, że mądry i święty,
Bo się modli i w myślach zacieka:
Nad cudowną Taboru jasnością.
Nad niebieską Aniołów czystością,
I nad ziemskiém skażeniem człowieka.
Raz gdy dumał i modlił się długo,
Sen go zdjął; — we śnie Anioł promienny
Stanął przed nim, i rzekł mu: „Idź, sługo!
Do klasztoru zakonnic Taweny.[1]
[76]
„Tam obaczysz kochaną, od Nieba,
„Wieńcem Łaski za życia ozdobną;
„Z niéj się naucz, co czynić potrzeba,
„By wysłużyć nagrodę podobną.“ —
Proteryusz szedł w drogę z pośpiechem,
Poprzedzony świętości swéj chwałą. —
Ze czcią go i z radości uśmiechem
U drzwi grono zakonnic spotkało,
Sama matka, z wszystkiemi siostrami.
A on rzekł: „Bóg mi do was przyjść kazał.
„Lecz gdzież jest — że nie widzę jéj z wami —
„Ta, co Aniół w widzeniu mi wskazał?“ —
— „Tuśmy wszystkie“ — odrzekła Wielebna —
„Jedna tylko została, jak widzę,
„Nie tak siostra, jak raczéj służebna,
„Wpół warjatka — za którą się wstydzę.
„Wprawdzie pełna jest chęci usłużnych,
„Najpodlejszą się pracą nie brzydzi:
„Wieczna sługa każdego z podróżnych,
„Choćby byli poganie lub żydzi.
„Stąd wnosimy, że jest obłąkana. —
„Nikt z niéj słowa wyciągnąć nie zdoła;
„Robi wszystko — lecz milczy jak ściana.
„Przytém zawsze szczęśliwa, wesoła,
„A co dziwna, że wtedy najbardziéj,
„Jeśli nią kto pomiata lub gardzi.“ —
— „Niech ją ujrzę!“ — rzekł gość. — Zawołano.
Porfiryta — to było jéj miano —
[77]
Zbliżyła się zmuszona — i z trwogą
Przed spójrzeniem obcego się chroni. —
Odzież miała służebną, ubogą,
Wązką tylko przepaskę na skroni.
Gdy ją ujrzał — wnet padł na kolana
Proteryusz: — bo z ócz i z oblicza,
Zgadł, że w niéj to jest mu zwiastowana,
Cześć, pokora i świętość dziewicza.
„Błogosław mi, ty święta!“ — zawoła —
„Ty pełna błogosławieństw i Łaski!“ —
Ledwie rzekł — z jéj ubogiéj przepaski
Blask promienny wyniknął dokoła. —
Wszystkie siostry upadły na twarze.
„Ach! przebacz mi, że z ciebie szydziłam!“ —
— „Ach proś za mną! niech Bóg mnie nie karze,
„Żem cię lżyła; że tobą gardziłam!“ —
— „Że cię nieraz, by drugim dogodzić,
„Wbrew sumieniu — Wielebna wyrzekła —
„Ukarałam! — Mów, jak mam nagrodzić?“ —
Porfiryta tymczasem uciekła. —
Te ich słowa, ta cześć ich niezwykła,
Zdały jéj się bluźnierstwem i grzechem. —
I widziano, jak biegła z pośpiechem,
Lecz nikt nie wié gdzie poszła, gdzie znikła —
Nikt nie doszedł, gdzie żyjąc umarła. —
[78]
Ale w duszy świętego człowieka
Pamięć jéj się na wieki nie starła. —
I ilekroć się w myślach zacieka:
Nad cudowną Taboru jasnością,
Nad niebieską Aniołów czystością,
I nad ziemskiém skażeniem człowieka:
Porfiryta mu w oczach stawała,
Jak ją widział — uboga i skromna,
Pogardzona, milcząca, nieśmiała,
Sługa wszystkich, na siebie niepomna.
Stała przed nim w służebnéj odzieży,
Uwieńczona promienną przepaską. —
Święty poznał, co czynić należy,
By zajaśnieć zasługą i Łaską. —
1834.