Wnuczę Hetmana
(Juliusz hr. Tarnowski [1]).
 • Aureli Urbański
Wnuczę Hetmana
(Juliusz hr. Tarnowski [1]).

Aureli Urbański
Wiersz „Wnuczę Hetmana”, w tomiku Aurelego Urbańskiego „Miatież: rok 1863”, Drukarnia Polska (wyd. 2 uzupełnione), Lwów, 1893, wiersz XXII, str. 89-95, z przypisami na str. 124. Skany na Wikimedia Commons

Na zamku dzikowskim, w kolebce,
Śpi wątłe, w koronkach, pachole.
Na ścianach komnaty
W rycerskiem kole
Rodu czuwają chrobre antenaty.
A z ram tych szepce:
»Śpij, chłopię małe,
Buław dziedzicu – i dziadów oręża!
Krwi twej na chwałę
Rośnij nam w męża!... «
A z ram tych szepce:
»Posiew to Boży po wielkim potopie;
Mściciel się może lęgnie w twej kolebce,
Śpij, małe chłopię!...«
A z ram tych szepce :
»Surm naszych gromy,
Błyski bułata,
Groźbą jej były, czeredzie łakomej,
Postrachem – świata...
I Moskwa drżała — i Wołoszyn skryty —
I Tatar, godzien pogardy —
I krzyżak korzył się hardy
U progów dumnej Rzeczypospolitej...
Boga Ją strzegli Anieli
I my — od korda i sochy.
Minęły wieki... i my przeminęli...
Dziś... my już niemi...
Nawet prochów naszych prochy
Już nie w naszej leżą ziemi !...
I z ram tych szepce:
»Śpij chłopię małe!..
Nie w naszym rodzie zdrajcę i pochlebcę...
My — bojownicy, z rodzica na syna;
A jako podłej łozy nie zrodzi dębina,
Tak i ty rośnij na Ojczyzny chwałę...
Śpij, chłopię małe !...«


∗             ∗

Poszli nasi braciom w pomoc, Matki bronić praw.
Sercem młodem, poszli brodem, przez Wisełkę wpław.
 » Wróccie chłopcy" — szumią fale —
 » Krwawe zeszło rano...
Dziś — w zasadzce tam Moskale,
Wczora — was sprzedano"..[2]

Wiedzie Jordan [3] przez Wisełkę, dzielną wiedzie młódź ;
Z tamtej strony, kraczą wrony. Fale szemrzą: "Wróć!"
Słonko jasne — ciche brzegi,
Linja w dali płowa ;
Strzech słomianych to szeregi,
Chaty Komorowa.

Z wody się otrząśnij, Wiara! Krótki pacierz zmów.
Dunajewski [4] pod Szczucinem drugi wiedzie buf.
»Spieszmy !« — Idą; dziarska mina...
I kto z zuchów zgadnie,
Że już głuchy bród Szczecina,
A wódz — w Wiśle, na dnie!...

Doszli chłopcy, do wsi doszli. Alić, z poza chat
Sykną kulki, ni to gady — a tych kulek grad.
Zachwiał się ochotnik młody
Na ten całus wraży;
Ledwie, że wybrnęli z wody,
Ogień już ich praży!

Hura, chłopcy !... Raz umierać!... Marsz — podwójny krok!
Wnet nadciągnie Dunajewski; wszyje im się w bok.
Patrzcie! Patrzcie! Kurzu chmara,
Groty polskie błysły ;
W imię Boże naprzód Wiara!
Nasi to, od Wisły.

Do ataku! — Przodem sadzi kary koń, jak kruk,
A na karym adjutancik, hetmanowy wnuk.
Wzrok się śmieje — płoną lica —
Konik pod nim hasa —
Skrami pryska mu szablica —
Rewolwer u pasa.

Pomoc bliska... A więc suną, z pieśnią : »Carze — stoji«
Za płotami, zasiekami, wściekły zawrzał bój...
Lecz napróżno wróg się miota,
Chłopcy prą, jak czarty;
Ze wsi cofa się piechota:
Pochód w głąb — otwarty.

A od tyłów — a od Wisły — chmurą pnie się kurz.
Górą nasi!... To hułani!... Dunajewski tuż!
Hej, nie nasi to nad rzeką
Krakusy, ni strzelce...
Z wodą płyną już daleko
I wódz — i topielce...

A od tyłów — a od Wisły — kopyt tętni grzmot.
Hej nie naszych to proporce, nie hułański grot!
W puch już starty niepowrotnie
Gość ów upragniony...
Cwałem czarne pędzą sotnie :
Carskie to dragony.

Raźnie Jordan część piechoty zwrotem sprawił w szyk.
Kłami stanął ku czerniawie osadzony dzik.
Chłopa nie zna śmierć — ni pana,
I o ród nie pyta...
Murem stoi wnuk hetmana,
Dzielny Leliwita.

Karmazyna krew zawrzała; wre i chłopska krew.
Dwa natarcia odparł młodzian; bije się jak lew...
Żeby choć, ot, jedno działo!...
Męstwo ich nie zbawi:
Krwawo słonko zaświtało...
Zajdzie — jeszcze krwawiej...

Od Wisełki tną dragony — a w swój własny ślad
Wraca Moskwa od północy, wymieciona z chat.
Znów wydarli szopy, płoty.
Znów nad wrogiem dachy;
Ogniem — skryte zieją roty,
W czystem polu — Lachy.

Wystrzelano wszystkie konie; gęsty pada trup.
Mąż przy mężu, co przedniejszy, wali się ze stóp.
Spojrzy Jordan do okoła;
Zuchów brak już wielu!
Jegrów pełna, wprost, stodoła ;
Palą — jak do celu.

Czarna dola... Nigdzie wyjścia... Stary zmarszczył skroń...
Jeszcze chwila — wszyscy zginą!... Ty ich, Boże, chroń...
Spojrzy — pierzchną wnet... Niestety,
Rozpacz rośnie dzika...
»Na bagnety! — na bagnety!
Marsz — na ochotnika!«

Słyszy młody to adjutant, co w zadumie stał
I z pogardą na śmiertelny oczekiwał strzał;
I szabelkę precz odpasze,
W garść porywa sztuciec,
»Janerale, szopy nasze !
Paść — byle nie uciec!"

»Za mną chwaty!« — I na przełaj, przez zbożowy łan,
Przodem sadzi hetman przyszły i Dzikowa pan —
I straceńców za nim skoczy,
Hej, z trzydziestu ino...
Przetarł Jordan łzawe oczy :
Jak poszli, tak zginą...

I dopadli już pasieki — walą się przez płot.
Gruchnie salwa, oko w oko, od inflanckich rot.
Pewna śmierć... Ni kroku dalej !...
Kto nie trup — uchodzi...
Jest ich siedmiu. Ci — zostali.
Szkoda ich!... Tak młodzi!...

I jak pomsty krwawe zmory szyją się przez sad;
Impet garstki tej bagnetów jako piorun spadł..
Moskwa w szopie — ni to więźnie;
Strzelać — coraz trudniej...
Wpadli.. Stal w szynielach grzęźnie;
Po łbach — kolba dudni...

Wzięta szopa. Wygasł krater, co zniszczenie siał.
Jest ich siedmiu — a na toku wrażych trupów zwał.
Wiódł ich młodzian wątły, blady,
Krew mu mundur brucze...
Zaszeptały w grobach dziady :
Wnuczę — nasze wnuczę!...

Jak archanioł mknął promienny, nie spojrzawszy wstecz;
Krwawy w ręku błyszczał bagnet, jak płonący miecz...
Nagle — gwiźnie z poza węgła
Kula, celnie słana...
I dosięgła go. . dosięgła...
Runął wnuk hetmana.


∗             ∗

Hej, na wiejskim smętarzysku mży wieczorny zmrok.
Wzdłuż tarniny łańcuch niemy nagich, skłutych zwłok.
Leży młodzian w krwi kałuży,
Pięść do piersi tuli;
Miasto oka — otwór duży,
Czarny — hej, od kuli...

Czarną jamą, a głęboką, w niebios patrzy strop;
Nagi leży — wnuk hetmanów. Obok — nagi chłop
Społem ziemią was przygarną,
Chłopie — i ty, panie!...
Nad mogiłą zaś, nad czarną
Nawet krzyż nie stanie...

Lecz choć grobu nie przytłoczy kararyjski głaz,
Szumieć będzie polska Wisła, polski gwarzyć las:
Biegł z bagnetem u wyłomu
Ochoczemi stopy...
Życie oddał — splendor domu —
I legł — między chłopy...




  1. Juliusz hr. Tarnowski, ur. 26 grudnia 1840., poległ śmiercią walecznych, z bagnetem w ręku, w Komorowie, 20. Czerwca 1863 r.
  2. Wieść niosła uzasadniona, że o pochodzie i sile oddziału Moskwa była uprzedzoną.
  3. Jenerał Jordan, wódz oddziału, który d. 20. czerwca 1863
    przeprawił się z Galicji przez Wisłę poniżej Szczucina.
  4. Wódz drugiego oddziału, który równocześnie z tamtym przebrnął Wisłę powyżej Szczucina — atoli na pierwszym zaraz wstępie został rozgromiony. Część oddziału wraz z dowódzcą utonęła w Wiśle.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aureli Urbański.