[57]
WSPOMNIENIE
Skrzypi piach pod butami na jasnej podłodze —
dłużą się czarne stoły w chłodnym refektarzu.
W mroczne mury wwiał święty czar Bożych Narodzeń,
radosny, nieujęty czar dziecinnych marzeń.
Na blaszanych talerzach po kilka orzechów,
po trzy figi, jabłuszek spierzchniętych po cztery
i nad tem czar radosnych chłopięcych uśmiechów:
setka strzyżonych główek w zakładzie dla sierot.
Jakże śliskie są perły orzechów laskowych
i jak zimne, wpuszczone ostrożnie w zanadrze?
O ileż słodsze figi, niż modlitew słowa!
Jak rozkoszne łakomstwo uważane za grzech!
Choinka jedna wspólna, odgrodzona stołem,
szmerem kornetów, chrzęstem zakonnic różańców,
iskrząca się srebrnemi włosami aniołów,
płonąca w gwiazdach świeczek, w słońcach pomarańczy.
*
O niedosiężny cudzie, o bajko daleka!
obok mojego życia płoniesz szczęściem złotem —
przed znużonemi dłońmi jak motyl uciekasz,
choinko, odgrodzona ongiś od sieroty.