[145]II.
Z DAWNEJ PRZESZŁOŚCI
[147]I.
Czyś ty snem była?... Czy jak gwiazda blada,
Co pośród mgławic niknie i przepada,
Znikłaś, przepadłaś?... Spłynęłaś, jak fala,
Co się przez chwilę w księżycu skrysztala?...
Jak woń, na wietrze niesiona od sadu,
Precz uleciałaś, zginęła bez śladu?...
Czyś ty snem była?... Jakaś wizya złota,
Jakieś marzenie z jezior szmaragdowych,
Z śródleśnych zacisz i z lasów jodłowych,
Z błękitnych zamgleń, z miesięcznego złota
Powstała cudem?... Czyś w słońca uśmiechu
Przemknęła, jako pył kwiatowy złoty?...
W tatrzańskich kaskad przebrzmiałaś mi echu,
Nie zostawiając nic, oprócz tęsknoty?...
[148]II.
Tyś nie umarła, a jednak zaiste
Dla mnie zagasły twe oczy świetliste,
Dla mnie są zimne twe usta, nie płonie
Dla mnie krew ogniem w twojem młodem łonie.
W pamięci mojej złożyłem cię grobie
Taką, jak byłaś — — gdy myślę o tobie,
Widzę cię taką, jak niegdyś dziewczyną — —
A lata płyną, puste, głuche płyną.
III.
W pamięci mojej stanęła tak blada,
Jak widmo senne,
A przed tem widmem cały świat upada
W głębie bezdenne.
Upada z całą swą walką, cierpieniem
W głębie bezdenne,
Przed jednym bladym i znikomym cieniem,
Jak widmo senne.
IV.
Zdaleka patrzą na mnie twe oczy
Błękitne, duże,
A chociaż takie są jasne, jak słońce,
Powiek nie mrużę.
[149]
Powiek nie mrużę i nieolśniony
Tym blaskiem stoję,
Bo jak lód zimne, choć jak słońce, jasne
Są oczy twoje.
V.
Coraz to większy czar mnie uderza
Z lic twych obrazu,
Patrzę weń często, często i długo
Z tęsknotą bez wyrazu.
I z serca mego w twoje bym serce
Krew przelał, miła,
Własnem mem życiem chciałbym to sprawić,
Abyś mi ty ożyła...
VI.
Słyszałem ciebie... zdało mi się może,
Lecz głos twój dzwonił mi chwilę w przestworze,
Podobny woni, ziół i kwiatów echu,
Co w przestrzeń leci w powietrznym oddechu.
Może bez wiedzy twej, we śnie, w odległy
Kraj ku mnie myśli twe cicho pobiegły,
Jak te jaskółki, co niekiedy wrócą
Zobaczyć dawne gniazda, które rzucą.
[150]VII.
Zda mi się czasem,
Jakby mi na twarz padało to słońce,
Co w ową wiosnę świeciło przed laty
Dziwnie promienne — —
Jakbym tak samo, jak wówczas pachnące
W ogrodzie naprost mych okien czuł kwiaty,
Kwiaty wiosenne...
Zda mi się czasem,
Że mi ta wiosna czarowna powraca
I wszystkie moje umarłe marzenia
Zmartwychpowstaną — —
I cały świat mi szkli się i rozzłaca,
I patrzę w jakieś świetlne oddalenia,
W rozwiej świetlaną...
VIII.
Odbicie rysów jej stoi przedemną:
Patrzę w te oczy przepełne słodyczy,
I znów mi wszystko pada w otchłań ciemną
Przed bladym cieniem mojej Beatryczy.
Ja mogłem kochać tylko ciebie jedną!
Napróżno lata za latami liczę — —
Wszystkie mych pragnień skrzące słońca bledną
Przy bladym cieniu twoim, Beatrycze...
[151]IX.
Kocham cię jeszcze... Ani mnie powiedzieć
Niewolno tego, ani tobie wiedzieć,
Lecz ja nie żądam nic, nawet pamięci...
A wszak tym, którym na oczy się rzuci
Noc: o jasności nikt marzyć nie broni,
I to marzenie najwięcej ich nęci,
Chociaż im jasność nigdy już nie wróci
I chociaż bardzo cierpią tęskniąc do niej.
X.
Nim mię zagryzie czczość i smutek życia,
Spazm żądz daremnych i gorycz niewoli:
Myślę o tobie, na zawsze stracona,
Chcąc się zagłuszyć, choćby tem, co boli.
Tak na ponurej, ciemnej morskiej fali
Rozbitek, zanim odmęt go pochłonie,
Chwyta się deski z potrzaskanej łodzi,
Choć mu gwóźdź tkwiący w niej rozdziera dłonie.
XI.
Dlaczegóż teraz nie mogę gdzieś z tobą
W zaciszu siedząc, wieść cichej rozmowy?
Czemuż nie mogę ująć twoich dłoni,
Na mem ramieniu uczuć twojej głowy?
[152]
Czemuż nie mogę podzielić się z tobą
Każdym oddechem, każdym kęsem chleba,
Każdą radością i każdą boleścią — —
I tylko tak mi wiecznie tęsknić trzeba...
XII.
Idę przez drogę życia złą i ciemną,
Dokąd?... Czyż wiem?...
A zawsze, wszędzie twój cień idzie ze mną,
Nocą i dniem.
Zawsze i wszędzie słucha serca mego
Najskrytszych drgnień,
Ani opuszcza mię, choć lata biegą,
Twój blady cień.
XIII.
Pamiętam ciebie... Zda mi się, że cała
Jasność mojemu życiu przeznaczona
Przeszła wraz z tobą, wielka i wspaniała,
I nigdy więcej, nigdy nie zadnieje...
A nieraz jeszcze wyciągam ramiona
Tęskne za tobą, jakbym miał nadzieję,
Że przyjdziesz do mnie i nie mogę do tej
Myśli przywyknąć, żeś dla mnie stracona,
Że nie zostało mi nic, prócz tęsknoty...
[153]
Pamiętam ciebie... Dzień mi bez godziny
Nie spłynął jeden, choć lat zbiegło wiele,
Żebyś ty z wspomnień mych ciemnej głębiny
Nie wyłoniła się, cicha i blada,
Jaką widziałem cię niegdyś w kościele
Po raz ostatni... Naówczas owłada
Mną taki smutek i tak wielka żałość,
Jakbym cię wczoraj żegnał... Wobec cienia
Postaci twojej, wobec przywidzenia,
Czuję tę samą młodzieńczą nieśmiałość,
Te same dziwne dreszcze i pragnienia,
Jakiem czuł niegdyś — i nic już nie pomnę,
Ni lat przebytych, ni późniejszych wrażeń,
I myśli moje błądzą nieprzytomne
W krainie zmarłych, zmartwychwstałych marzeń...