Z księżycowych woni
Cześć ci, boska, przyjdź do nas, którzy cię kochamy,
W głąb tajemniczych gajów, kędy drżą balsamy
Cichych westchnień. Zejdź lekką stopą po gór zboczu,
Schyl się nad źródłem, które drzemie śród zieleni,
Skąpać jego kryształy światłością promieni
Twych pięknych i tęsknych oczu.
O ty, która milcząca i wpółprzysłoniona
Na powiekach śpiącego śród mchu Endymiona
Złożyłaś pocałunek upojona ciszą,
Królowo pięknych nocy, miękkie blaski twoje,
Biała Selene, budzą twych snów złotych roje,
Co nas w strapieniu kołyszą.
Na burzliwej przestrzeni żeglarz zabłąkany
Z ufnością patrzy w niebo, choć ryczą bałwany,
I gdy go wał ruchomy ze wszech stron otoczy,
Nie zadrży, choć się okręt w morską otchłań wali,
Póki widzi przed sobą na spienionej fali
Sploty twych jasnych warkoczy.
Usłysz nas, nieśmiertelna! Na ten świat cierpienia
Niech się twa słodka jasność cicho rozpromienia,
O ty, perło lazurów lśniąca na ich szczycie.
Spowij niebiosa w swoje srebrzyste zasłony
I uśmierz choć na chwilę ten ból niezleczony,
Który wypełnia nam życie.