Z listu (do Włodzimierza Łubieńskiego)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z listu |
Podtytuł | do Włodzimierza Łubieńskiego |
Pochodzenie | Dzieła Cyprjana Norwida |
Redaktor | Tadeusz Pini |
Wydawca | Spółka Wydawnicza „Parnas Polski” |
Data wyd. | 1934 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
...A ty mnie ganić będziesz, że greckiej kolumny
Na brzegu morskim, falą oszklonej, tak żal mi,
Że prawie łzę ja dla niej miałem, jak dla trumny,
Gdy tyle bolów, smutków tyle się dziś psalmi.
Więc słusznie gań, a smucić pozwól się niesłusznie,
Bo któryż smutek (rzeczy biorąc wielkodusznie).
Któryż-bo smutek słuszny?!... Dalej nie dośpiewam,
Lecz wspomnę czas i powieść starą — starą nie wam.
Cicero, konsul, z Rzymu wysłan był za sprawą
Do Sikulów — skrzydlatą uprzedzony Sławą,
Listami także, których datum z Kapitolu;
Popłynął, nie jak parą się dziś z Neapolu
Przenoszę do Palermo — popłynął na nawie
Wiosłoskrzydłej, dzwoniącej pieśń, jak mdłe żórawie.
Tam w mieście jednem grecki był wychodziec stary,
Uczący młódź mądrości greckich (może wiary?)
Samotnik, tęskno nieraz nucący rapsody,
W mówieniu skąpy, skromny, dumny, jak narody
Zbolałe, albo męże, w głębokość sumienia
Schodzący, gdy historji rzekną: «dowidzenia!»
Z tymto wychodźcem konsul, pod otwartem niebem
O sokratejskich rzeczach mówiąc, niby chlebem
Mistycznym się narodów rozłamywał w słowie.
A był to wieczór, ciszy[1] wgórze obłokowie
Z gwiazdami w oczach — ciszy[1] niżej i uczniowie
Na schodach gmachu — dalej kolumn rząd — a daléj
Czerwony laur, co kwiatów się łunami pali.
Cicero mówił — mówił nie do rzymskiej rzeszy,
Jak chytry stron gladjator, lecz jak duch, co śpieszy
Wargami, by rytmowej wydążyły lawie,
Więc jak natchniony, Grekiem się rodzący prawie;
A mówił wciąż heleńskiem słowem i przydechem,
Bo była rzecz o duchu[2] — rzecz, ostatnim śmiechem
Po wychyleniu mętnej okryta trucizny,
Jak głazem — na nim słowa te dwa: myśl ojczyzny...
Natchnienie przeszło — ucznie się do mówcy garną,
Gdy ten ze skrzydeł w togę wracał konsularną,
Jak duchy, co, z posągów wysłane na zwiady,
O wschodzie słońca w marmur znów wsiąkają blady[3].
I stał Rzymianin, siłą namaszczony grecką,
A grecki mąż opodal, kryjąc łzę, jak dziecko,
Zatęsknił — potem, w niebo rzucając rękoma:
«Więc już i słowo (szepnął) wyssał upiór-Roma!...»
Powieść tę (której Plutarch pisząc, nie czuł głębi)[4],
Oh, ileż razy piskiem dławionych gołębi
Z italskich tu ja gruzów, syn Grymhildy[5], słyszę,
I gorzko mi, aż nie wiem sam, czemu i piszę.
Na morzu Śródziemnem 1848 lata.
- ↑ 1,0 1,1 ciszy — zamiast: cisi.
- ↑ Różnica formalnego języka rzymskiego z wewnętrznym, przydechowym, przyduchowym greckim; — wiadomo, iż w piersiach Cicerona filozofja narodowa grecka z językiem państwa rzymskiego się mierzyła. (P. P.).
- ↑ O duchach w posągach że była wiara (lubo w tych książkach czy umiejętnościach, które mitologją nazywają uczeni, pominięta), to jeszcze wiemy od Brutusa, który, zachwiawszy się, gdy do Cezara przystępował, nawoływał okiem sił ze statuy Pompejusza, pod jaką Juljusz wonczas siedział, a która dziś w galerji Spada stoi. (P. P.).
- ↑ Plutarch już był do tyla literatem, że powieść powyższą, acz po grecku, wzmiankuje zaledwo, i to na korzyść Cicerona, jakby to nie był jeden z najuroczystszych państwa rzymskiego dramatów; w tej skorupie, którą historją nazywają, niewiele jest
szpar, tak poważną przepuszczających światłość. (P. P.). - ↑ Syn Grimhildy — Irydion, bohater poematu Z. Krasińskiego.