Z tegorocznego Salonu
Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Z tegorocznego Salonu |
Pochodzenie | Świat R. I Nr. 2, 10 stycznia 1906 |
Redaktor | Stefan Krzywoszewski |
Wydawca | Tow. Akc. S. Orgelbranda Synów |
Data wyd. | 1906 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI |
Indeks stron |
„Młode to wszystko, świeże, ciekawe, — trochę barbarzyńskie" — tak mi ktoś z moich przyjaciół scharakteryzował ostatni popis nowej sztuki... i dobrze ocenił wystawę!!
To sztuka młoda, świeża, ostatnia, to pokolenie wychowane na „pleinair'ze," na „nastroju" i „symbolizmie" ostatniej doby. Ci malarze inaczej malowaćby nie mogli, wsiąknęli oni wszystko w siebie, co dorobek wszechsztuki przyniósł nam w darze, uczyli się wszędzie, i wnieśli te doświadczenia i naukę w bujny plon swej pracy, plon jeszcze nierówny, ale ważki, obiecujący — poważny!
Pejzaż dominuje; rozwinął się wspaniale, głuszyć poczyna inne rodzaje malarstwa, ale to stan przejściowy, dający się obserwować i gdzieindziej na świecie. Wszakże takich pejzażystów jak: Fałat, Stanisławski, Ruszczyc, Ziomek, a z najmłodszych Czajkowski, Piekarski, Popowski, Szczygliński — nigdzie za wielu niema...
A nastrojowcy oczywiście też są, jedni są — inni pragną nimi zostać, choć mętne to czasem i niejasno jeszcze sformułowane, lecz sympatyczne dążnością. A eks-profesor Jacek Malczewski oczywiście prym tu trzyma, zaś ze starszych Masłowski, z młodych Trzebiński, a z najmłodszych Boguski tu miejsca zająć mogą.
„Mój koncert" to ostatnie dzieło Malczewskiego, miejsce osobistych zwierzeń — i jak zresztą prawie cała praca znakomitego artysty. Jestto pełny „koncert“ artysty, cała orkiestra malarska, wszystkie główne siły, pokazane i skupione naraz.
Pośrodku obrazu sam malarz sportretowany, wśród dwojga dziewczyn grających na prymitywnych gęślach pastuszych, obok — ów tak dobrze znany wszystkim „Sybirak," ów: mędrzec, filozof i męczennik w żołdackim szynelu, zapatrzony w przestrzeń, o zwichrzonych włosach niby „Mojżesz“ wielkiego florentczyka... a tuż, tuż matka wszech plag rodu ludzkiego, owa Malczewskiego: „Pantera-Kobieta," tylokrotnie malowana ruda tygrysica, wiecznie zmienna, zawsze chwiejna, nieznająca ni miary, ni kresu. Hetera lubieżnie piękna, doskonała w swej animalnej krasie, „Kobieta-zwierzę!" Rży śmiechem, pławi się w blaskach słonecznych — uderza w kastaniety...
Z prawego skrzydła tego tryptyku wyłania się inna postać, postać kobiety matki, cicha spokojna, zadumana, lekko trąca struny olbrzymiej lutni, a biedny „emeryt-satyr“ rogami już tylko przypominający swe powołanie, huka od czasu do czasu w małą fletnię.
Malczewskiego główny pierwiastek artystyczny — „spiritus“ twórczy, to niesłychana gorącość uczuć, namiętność szalejąca, rozbujała, bezkreśna, płomienna — nigdzie lepiej, jak właśnie w tych autoportretach nie objawiła się; jestto klucz duszy oddany nam w ręce przez autora tych przedziwnych „psycho-portretów.“
„Moja pieśń,“ znów obraz przedziwny. Malczewski pośród dziewcząt wiejskich, a u każdej w ręku ptaszę polne — śpiewacy zagona! Ogromne uczucie siedzi w tych ramach, coś co pcha się do duszy z elementarną siłą przyrody — Arcyobraz!
Witold Boguski, to nastrojowiec typowy, „homo novus“ interesuje sposobem wyrażania swych pomysłów malarskich, swych marzeń, smutku i tęsknot serdecznych — natura głęboka, ciekawa.
Lubo tak „Morze łez“, jak i „Dziwadła“ borykają się z trudnościami techniki, a autor więcej nas zmusza do domyślania się, co chciał wyrazić, niż przekonywa, jednakże tyle w tem wszystkiem siedzi wyrazu, tyle tragizmu „w pogrzebie,“ że z radością witamy w nim nową indywidualność, nową siłę!
Potrecistów spotykamy kilku bardzo dobrych, — oczywiście Lenc majster z pomiędzy nich największy; jego Kamiński delicyjny, to aktor w każdym calu, to dosadna charakterystyka całej postaci — gest, moment psychologiczny, wprost wyborne. A znów inny jest Kosiakiewicz, głośny publicysta zwalistą postacią wypełnił płótno, ale jakiż to znów inny dokument ludzki, jakie życie w tej postaci porusza się, zdawałoby się, w ramach.
Laurans Michał daje sześć doskonałych swych prac. Jestto typ portretu, nawiązującego nić z przeszłością dawnych epok malarskich, widzimy tu doskonałe wniknięcie w ducha starych mistrzów, czuć, że artysta ukochał Velasqueza i Rembrandta i Halsa. Z pośród tych ciemnych płaszczyzn tła wyłaniają się postacie prawdziwe, doskonale rysowane, podobne, żywe!!
Poznańskiej mały portrecik nie daje pojęcia ani o talencie artystki, ani o znaczeniu jej w naszej sztuce.
Zato Krasnowolskiego dwie podobizny jego żony bardzo ciekawe. Talent niezwykły. Jest coś dziwnie świeżego w tych płótnach, szczerość artystyczna bije ztamtąd z tych trochę zresztą przejaskrawionych obrazów.
Największym obrazem wystawy jest Andrychiewicza „Do Kościoła,“ gdzie znany portrecista ukazuje nam parę kobiet dążących ścieżyną, zdala grupę parobków słońcem oblaną, a ponad tem ciemne, wilgotne niebo.
Wśród akwarelistów prym trzyma Fałat; znakomitą jest „Chata“ — majstrowska praca tęgiego malarza. „Gazon“ Czesława Tańskiego interesuje doskonale obserwowaną formą natury; rzadko gdzie spotykamy taką wyborną obserwacyę motywu malarskiego.
Masłowski, jak zwykle, doskonały; w typie jego „Maryensztat“ tak samo jak „Na polowanie“, cieszy charakterem wyrazem zbiorowym natury, jej psychologją.
Zato Wodzinowskiego Wincentego „Rozkosz matczyna“ nikogo nie ucieszy: jestto ckliwo-nudne przedrzeźnianie motywów dawno już wycofanych z obiegu sztuki, — za późno!
Do najlepszych pejzaży liczę obraz Ziomka „Ogródek“; jestto talent wybitny oryginalny, tem frapujący, że jednakowo dobrze maluje pejzaż jak i postać człowieka. Prace Czajkowskiego i Piekarskiego wypełniają całą jedną ścianę.
A teraz jeszcze kolekcya prac Maryana Trzebińskiego. Jestto już talent nieraz prezentowany na wystawach, talent ciekawy i interesujący. Widzimy tu pracę najrozmaitszych typów, artysta tak samo gromadzi studya z Podola, jak ze słonecznej Rawenny, czy Florencyi, lub Pinczowa. Zawsze umie dopatrzeć w tych brudnych zaułkach strony malownicze, i umiejętnie je użyć na płótnie. Dobrze to podpatrzone, bardzo harmonijne i miłe oku.
Najlepszą z kolekcyi jest „Arno w nocy“ dalej „Wnętrze bóźnicy pińczowskiej”, choć i „Wieże Florenckie“ siłą efektu słonecznego ciągną ku sobie.
Rzeźba w tym roku wygląda stosunkowo lepiej niż zwykle, a choć popularnych nazwisk brak, choć nie widzimy żadnych profesorów, nad czem nie bolejemy oczywiście — za to spotykamy parę rzeczy istotnego talentu... Jagmina prace z zakresu rzeźby zdobniczej zasługują na wyróżnienie, dużo szczerego sentymentu posiada grupa „Nocleg“, zgrabną jest porcelanowa figurynka „Królewna”, także „Maska“ grès flammé. Makowskiego „As“ ów rozgłośny pies z noweli Dygasińskiego, sympatyczne zmniejszenie oryginału naturalnej wielkości, z pomnika cenionego autora „Mysiego królika”.
Ale najlepszą pracą, stanowiącą epokę w naszej rodzajowej rzeźbie, jest Bylewskiego „grupa koni tramwajowych“ Rzecz wielkiego talentu. Praca ta powinna zostać uratowana sztuce naszej w odlewie bronzowym, (przecież zdobędzie się na to z pewnością jaki „Mecenas“ od prawa, lub sztuki polskiej — czyżbym się mylił?).
Jestto moment z życia tak doskonale podpatrzony z natury, tyle w tem „wielkiej-sztuki-natury,“ taki interesujący realizm typu, tyle humoru w najlepszym rodzaju, że w Bylewskim witamy jednego z najoryginalniejszych talentów rodzimych.
Jeziorańskiego „Skarga," jest pracą dobrą, choć jeszcze nazbyt szkolną. „Skarga“ ta bardzo modelem trąci, choć jest w tem talent widoczny.
Gardeckiego wielki fryz „Do Ciebie Panie.“ Wielka płaskorzeźba w gipsie, to rzecz talentu jeszcze nie panującego nad trudnościami podobnych zadań, lecz w każdym razie dającego świadectwo o dużem wyrobieniu technicznem, i częściowem pokonaniu trudności form ciała ludzkiego, owej przeszkodzie łamiącej karki, prawie wszystkim naszym plastykom. Jest w tym kawale gipsu coś z duszy ludzkiej, coś z sentymentu i z bólu — rzeźbiarz oddał swój bilet wizytowy...
Jaka szkoda, że prac tak zdolnego, tak oryginalnego talentu rzeźbiarskiego jakim jest Brajer, nie widzimy na obecnej wystawie. — Szkoda!