Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane/Rozmowa między Iednością y Niezgodą

<<< Dane tekstu >>>
Autor Onufry Rutkowski
Tytuł Zabawki poetyckie rozmaitym wierszem polskim napisane
Data wyd. 1775
Druk Antoni Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZMOWA

MIĘDZY

IEDNOSCIĄ Y NIEZGODĄ.

Niezg. Zawſze mię prześladuieſz, y naganiaſz ſłowy
Skoro Ci dziki humor przybędzie do głowy,
Łaieſz mię bez uſtanku y w oczy, y ſkrycie
Wſzyſtkie moie u Ciebie kroki na tandycie,
Niezapominaſz o mnie iakby Inſpektorka
Choć żyie bez twey pracy, y bez twego worka.
Iednośc, Co temu bardzo wierzę. Twoie bowiem wioſki
Są nieſzczęścia, morderſtwa, y dozgonne troſki,
Temi ty odżywiaſz ſię, te ſą twoią paſzą
Te Cię chwałą wynoſzą, y ozdobnie kraſzą,
Na te ſame uczynki ciebie zawſze ſtanie,
W nich maſz korzyść naywiękſzą, y upodobanie.
Czym ſię każdy poczciwy człowiek ſłuſznie brzydzi,
Czego okrąg roſtropny Swiata nienawidzi,
To u ciebie ieſt w guście. Niezg. Złych przeſądow ſiła
Do tych Ciebie poſtępkow iuż pounoſiła,
Że mało ceniąc wſzyſtkie niepłonne exkuzy,
Sproſta mię kalwakuieſz, iak widzę Meduzy
Złością ieſzcze przechodziſz. Iednośc. Nieſłuſzne to ſkargi,
Bo iż na twe otwieram ſprawy moie wargi,
Nikt mi za złe mieć nie ma, wiadome uczynki
Wſzyſtkim twoie, ktorych ſą pełne Wſie, Miaſt rynki,
Klaſztory choć nayświętſze, ogromne Pałace

Wſzędzie ty przemieſzkiwaſz, maſz twe materace,
Wſzędzie niezgody ſieieſz, wſzędzie grube kłutnie
Bogata w te towary rozdaieſz rozrzutnie.
Niezg. Tego ſię nie zapieram, iż częſtokroć kłucę
Y kilku nieoſtrożnych do ſzczętu wywrucę,
Lecz czyż ze mnie ieſt wina? kiedy mię nieznaną
W tych kraiach, tyle razy ochoczo wzywano,
Obeſzłam ſię bez Polſki, miałam czym ſię żywić.
W innych ſtronach, na coż ſię teraz na mnie krzywić?
Na twoie mieyſce weſzłam, ſkoro narod chętnie
Mnie przyimował, a z tobą poſzedł oboiętnie.
Iednośc. Kiedyby ſprawiedliwa twa była wymowka,
Nie rzekłabym upewniam y iednego ſłowka,
Weſzłaś mowiſz do Polſki że nie dobrowolnie,
Iakże ſię bardzo chlubiſz, wynoſiſz bezczolnie,
Narod ten, ktory kłotnie, y niezgody karał,
Tak uſilnie o twoią przyiaźńby ſię ſtarał,
Ktory aż do zazdrości chwalił, kochał zgody,
Czyż podobna, by y twe lubił korowody
Ty ſama, ktora nigdy iedności nie lubiſz,
Ktora, gdzie ci nietrzeba nawet, ſiebie wſciubiſz,
Weſzłaś do tego kraiu. Niezg. Kiedym niepotrzebna,
Czemuż mi nadſkakuie ciżba dzis podchlebna?
Czemu w nayokazalſzey Kompanii ſiedzę
Żaden mię niewypędza, kogo ia nawiedzę?
Iednośc. Bydź to może, że człowiek znayduię ſię taki,
Ktory ſwoie w twych zbrodniach nie raz kładzie ſmaki,
Że cię iednak ktoś kocha, nie wnioſek że wſzyſcy,
Wielu Ciebie nie lubi, choć ci bardzo bliſcy.

Nie raz ciżba zemdlona przez twoie kowadła,
Boday mowi niezgoda na wieki przepadła;
Ten powraca do domu z wyiechanym pyſkiem,
Ten wziął w głowę farfurką, a drugi pułmiſkiem,
Ten zęby rozproſzone po podłodze zbiera,
Temu za piękne ſprawy do kozy kwatera
Zapiſana. Ten dziſiay, rzewnie w kącie płacze,
Że wczora zwadziwſzy ſię obili go gracze.
Tamten uczęſtowawſzy drugich do ſytości,
Na ſwę właſną czuprynę poſprowadzał gości,
Ten w ſprosney opiwſzy ſię nad miarę gawiedzi,
Czwarty temu iuż tydzień z chorobą ſię biedzi.
Te to twoie ſą ſprawki. Z tych ty chwały ſzukaſz..,
Niezg. Poſtoy trochę.,. coż to ieſt? za coż na mnie fukaſz?
Czy mi kaci zeſłali takowego koſa.
Patrzay, mowi przyſłowie: każdy ſwego noſa.
Nieumiałas uymować tych Narodow, przeto
Kontentuy ſię rozbratem z niemi, y waletą;
Ja zaś, ktora poznaię onych Geniuſze,
Łaſkami ich wiecznemi zaſzczycać ſię muſzę,
Umiem gładko oſzukać, y ułudzić dudkow,
Zaczepię, y pokłucę nawet y odludkow,
Wkładam na ſpokoynego uzdeczkę, y ſtrzemie,
Tego weſprę, a tego uderzę o ziemie,
Inaczey żyć nie mogę, to moie rzemioſło,
Przez nie wiele chudakow na Panow wyroſło...
Iednośc. Dobrze mowiſz. Wiele też Panow torbę nośi,
Z twoiey łaſki, y chleba o kawałek proſi;
A co więkſza mocnego w kſtałt Merkuryuſza

Kroleſtwa twa niezgoda z fundamentu wzruſza,
Te upadłe iuż leżą, a te wkrotce zginą,
Gdy na ich zgubę nową nacieraſz ſprężyną.
Niezg. Iednością ſię nazywaſz, twoie przecie ſprawy
Zdaią ſię ſame ciągnąć do kłutni y wrzawy.
Iednośc. Jeżli to ciebie gorſzy; inſzym mowię ſtylem,
Coż ztąd przyidze, że zgubę, do kraiu nachylem,
Ziednoczmy ſię przyiaznią, a czarne maſzkary
Niezgod, niechay panuią pomiędzy Tatary.
Niezg. Tak było na początku mowić zemną pięknie,
Bo wieſz moia Oſoba Ciebie ſię nie zlęknie,
Radę, ktore mi daieſz, na uwage biorę.
Rozeydźmy ſię, bo cienie iuż padaią ſpore.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Onufry Rutkowski.