Ziemia (Orkan, 1912)
ZIEMIA.
Przez zmarłe wieki, stepy czasów,
Smutek, jak wiatr wieczysty, wieje —
Z cmentarzy wzlotów i zapasów
Rodzą się ziemskie epopeje...
Tworzy się księga-ból, krwawemi
Łzami pisana, życiem całem —
Przesmutny koniec życia-ziemi
Będzie ostatnim jej rozdziałem.
Anioł ów śmierci nakład świeży
Włączy do Bożej biblioteki,
Gdzie już olbrzymi stos ksiąg leży,
Które pisały zmarłe wieki.
W rzędzie tytułów, blizkich słońcu,
Co prostych świętych wsze oniemia,
Będzie się odtąd w szarym końcu
Krwawił wieczyście tytuł „Ziemia.“
Nie trafi mową swej prostoty
Do czytelnego niebios kleru —
Chyba ją weźmie podczas słoty
Niewiasta jaka z fraucymeru.
Złudzona słowem-krwią, otworzy
(Kto fałsz proroctwa może dowieść?)
Przeczyta — westchnie — i odłoży
I szepnie smutnie: „ładna powieść“...