Ziemia polska w pieśni/Słowo wstępne

SŁOWO WSTĘPNE
Zewnętrzne piękno ziemi naszej dość późno znalazło wyraz swój w sztuce. Nie stanowimy jednak pod tym względem wyjątku śród narodów europejskich. Krajobraz, jako wyodrębniony kształt twórczości, czy to malarskiej, czy literackiej jest dorobkiem kultury nowoczesnej. Nie znaczy to przecież, aby słusznem było twierdzenie, iż dawniej nie kochano natury; co najwyżej możemy dowieść, że kochano ją inaczej, że miłości tej nie układano w kult specyalny. To też napróżnobyśmy szukali w historyi pejzażu jakichś stałych, niezmiennych praw rozwojowych: malarstwo krajobrazowe nie znajduje się w prostym stosunku do poczucia natury w społeczeństwie, nie występuje równorzędnie z pejzażem literackim; najlepsi w danym narodzie pieśniarze natury nie zjawiają się jednocześnie z najlepszymi pejzażystami malarskimi. Holandya nie miała nigdy poetów natury takiej miary, jak jej pejzażyści–malarze; we Włoszech zaś przeciwnie: poetyckie odczucie natury stało wyżej od malarstwa pejzażowego. U nas, w Polsce, poetyckie opisy natury mamy już u Drużbackiej, a nawet wcześniej; zaczątki zaś polskiego malarstwa krajobrazowego kształtują się dopiero w połowie XIX wieku.

Przyczyny zjawiska są bardzo skomplikowane a mało badane. Historya pejzażu nie rzuca na nie dostatecznego światła, ale udziela wielu cennych wskazówek oryentacyjnych.
Dla czego pozostały tak wątłe świadectwa istnienia pejzażu u Greków starożytnych? Wiemy niezawodnie, że ten rodzaj malarstwa znali. Pliniusz zapewnia, że Apelles malował błyskawice i pioruny, i nie ma tu na myśli personifikacyi mitologicznych. Philostrates opisuje obraz, w którym noc malowana była, jak u dzisiejszych pejzażystów. W greckich utworach literackich braknie opisów natury, ale faktem jest, iż Hellenowie, według dokumentów poetyckich, uczuwali naiwną radość, gdy się zbliżali do natury. Wyodrębnieniu się malarstwa pejzażowego stawała przecież w Grecyi na przeszkodzie i organizacya jej życia. Grek starożytny nie wyobrażał sobie, aby mógł istnieć gdziekolwiek kształt wyższy od niego samego. »Uważa siebie — mówi Gebhart — za najinteligentniejszego, najsilniejszego i najpiękniejszego na świecie. Ślepa gwałtowność żywiołów, którą zwalcza i uśmierza, — objawia jeszcze mocniej jego siłę i inteligencyę; zdaje mu się, że piękność pól i lasów przedstawia w rozmaitych kształtach piękno jego duszy, uczuć i geniuszu«. Przedewszystkiem jednak w naturze widzi powtórzenie harmonijnych proporcyj własnej plastyki. I dlatego cała rzeczywistość zewnętrzna nie istnieje dla niego, jeżeli jej nie zawrze w swoich giętkich konturach. W szmerze źródeł posłyszy głosy boskie a pod korą drzew poczuje drżenie łona nimf.
Wyraźniejsze ślady pejzażu pozostawił nam Rzym starożytny, do którego przybyli artyści podbitej Grecyi. Każdy obywatel rzymski posiadał w swem mieszkaniu obrazy freskowe. Niejaki Ludius malował istotne pejzaże, przedstawiające wille, ogrody, wzgórza, kanały i rzeki. W Pompei odkryto wiele podobnych obrazów, a nie brak tam również pejzażów pomieszczonych w tle różnorodnych scen freskowanych. Lukyan powstawał nawet przeciwko malarzom swego czasu o to, że poświęcają postacie pejzażowi. W literaturze wydali Rzymianie Wergiliusza, który później przez całe wieki budził poczucie natury u poetów nowoczesnej Europy.
Pisarze religijni pierwszych wieków chrześcijaństwa opisują niekiedy bardzo wzniośle piękno natury. Później jednak na długie wieki giną zarówno w literaturze, jak w malarstwie ślady pejzażowe. U trubadurów prowansalskich i minnezingerów niemieckich staje się niekiedy widoczne poczucie uroków natury, zwłaszcza w opisach wiosny; naogół jednak jest dość słabe. Artyści średniowieczni do tego stopnia zaniedbali pejzażu, że malowali na tle złotem. Prymityści włoscy powiększali zwolna tła swych obrazów, ale i oni lękliwie zwracali się do krajobrazu. Pierwszą, nowoczesną rewelacyę pejzażu przyniosła poezya włoska. Dante umie wywoływać w dwóch lub trzech wierszach, za pomocą prostego porównania, cały obrazek wiejski, zatopiony w świetle lub uśmiechający się zielonością, a zawsze uderzający obserwacyą naiwną i głęboką. Piękność świata zewnętrznego w całej już pełni objawił światu Petrarka. Był on pierwszym nowożytnym turystą. Podróż w wiekach średnich miała na celu pożytek materyalny i religijny; pielgrzymka była rodzajem pokuty albo też związana była z interesem handlowym. Petrarka zwiedza góry dlatego jedynie, aby je podziwiać i opisywać. Natura stanie się zwierciadłem jego uczuć; znajdzie uderzające harmonie pomiędzy najgłębszemi uczuciami swego serca a barwami, któremi jego oko zdobi świat zewnętrzny. Obok Petrarki zjawiają się w poezyi krajobrazowej wielkie nazwiska Ariosta i Tassa.
Malarstwo tymczasem nie podąża śladem poetów. Nieporównani mistrze Odrodzenia uważali, iż pejzaż może służyć jedynie za akompaniament mniej lub więcej szczęśliwy, może pomagać do ekspresyi, wzmacniać ją i dopełniać, ale nie wolno mu wchodzić w drogę głównemu przedmiotowi, nie wolno mu pozbawiać postaci ludzkiej głównej roli. Wiemy, iż pomimo tych zastrzeżeń Odrodzenie wydało cudne, przepyszne pejzaże, że wspomnimy tu tylko o czarodziejskich tłach krajobrazowych boskiego Lionarda da Vinci; ale wiemy również, do jakiego stopnia ci wielcy artyści bronili doktryny humanizmu w malarstwie.
Pejzaż, jako odrębna dziedzina sztuki, objawił się najwcześniej i doszedł do największej doskonałości w Holandyi. Van Eyckowie i ich uczniowie są już wspaniałymi pejzażystami, a Joachim Patenier czyni z malowania krajobrazu rodzaj zupełnie specyalny, w dzisiejszem już słowa znaczeniu. Pejzaż pociąga w Holandyi całe zastępy wybitnych talentów, które, poprzez Wiochy, gdzie chętnie malują, budzą ruch pejzażowy w Europie całej. Rozpoczyna się linia wielkich twórców krajobrazowych, która od Ruysdaela, Claude Lorraina, Poussina, Salvatora Rosy, ciągnie się po przez Turnera, Corota, do nowoczesnych mistrzów: Rousseau, Moneta, Chełmońskiego i całego zastępu innych.
Pejzaż poetycki nie wszędzie objawia się równolegle z temi dążeniami. O jego Zupełnem zaniedbaniu w Holandyi już mówiliśmy. U wszystkich wielkich twórców klasycyzmu francuskiego; Kornela, Rasyna, Moliera, Woltera, napróżno szukalibyśmy jakiego widoku wiejskiego albo śladów jakiegokolwiek wzruszenia wobec piękna natury. W starej edycyi Moliera jedna ze scen nosi tytuł: »teatr przedstawia miejscowość wiejską a jednak przyjemną«. Nie mniej znamienne pod tym względem opóźnienia znajdziemy i w innych literaturach.
Czemu przypisać ten nieregularny rozwój poczucia natury a raczej te różnorodne momenty objawu literackiego lub malarskiego wyrazu piękna natury? Badania przedmiotu są dopiero w zaczątku. Paulhan sądzi, że dwa rodzaje cywilizacyi nie sprzyjają usystematyzowanemu zamiłowaniu, filozoficznemu lub mistycznemu odczuciu natury. Z jednej strony są to cywilizacye klasyczne, w których panuje humanizm, z drugiej — cywilizacye mocno skoordynowane, w których panuje jakaś wielka koncepcya życia, a które przez to doprowadzone są na pewien czas do jedności, do skondensowania w formie regularnej i dokładnej, politycznej czy religijnej, — nietrwałej zapewne, ale przyjmującej na pewien czas pozory wieczności. Do takich zaliczyć należy Grecyę i Rzym; XIII wiek, zjednoczony przez katolicyzm ludów chrześcijańskich; XV i XVI wieki włoskie, bardzo burzliwe, ale rozkwitem humanizmu nacechowane; XVII wiek francuski, w którym organizacya polityczna kraju dosięga swej pełni, w którym język i literatura rozwijają się w formach bogatych i ścisłych. Wszystkie te epoki nie przedstawiały, zda się, warunków sprzyjających rozwojowi zamiłowania natury, a więc i tryumfowi czystego krajobrazu w literaturze i sztuce. Warunkom tym odpowiadała więcej Holandya, gdy wydobyła się z pod panowania łacińskiego, gdy odzyskała niezależność i stała się wrogą wpływom łacińskim. Śród artystów, którzy nie znali czarów Italii i jej sztuki lub którzy zdołali im się oprzeć, powstała nowa sztuka: tworzono portrety kraju, ludzi, zwierząt, pastwisk i w ten sposób ukształtowano prawdziwą szkołę pejzażystów.
Z rozwojem nowych form życia pejzaż począł się doskonalić i różniczkować. Miłość natury wiąże się dziś pod niektórymi względami z warunkami bytu społecznego. Im bardziej życie staje się intensywne, scentralizowane, ześrodkowane w wielkich miastach, tem łatwiej tworzy się reakcya w kierunku ucieczki ku naturze. Zamiłowanie natury wyjawia często niezgodność pomiędzy jednostką a społeczeństwem, jest wyrazem nieprzezwyciężonego indywidualizmu. Pierwsze pejzaże literackie, pod wpływem poezyi ossyanicznej tworzone, lubowały się w efektach gwałtownych. Krajobraz romantyczny wprowadził na jakiś czas kult natury obcej społeczeństwu ludzkiemu, natury olbrzymiej, groźnej, nieskończonej. Oczywiście romantyzm nie odkrył tego uczucia. Niewątpliwie już przed nim uczuwano harmonię pewnych miejsc dzikich i samotnych z uczuciami człowieka, gwałtownie dotkniętego przez życie i przez społeczeństwo. Od czasu jednak, gdy literatura dała wyraz tym uczuciom, pejzaż literacki począł zmieniać swe kształty, indywidualizować swą treść i formę, aż doszedł do tego tysiąca przebogatych form, w jakiej objawia się dziś we wszystkich poezyach świata a zgoła wspaniale w poezyi polskiej.


∗                 ∗

Literacki krajobraz polski kształtuje się bardzo powoli. W dawnej literaturze jest zjawiskiem dość rzadkiem. Humanizm polski, wierny swoim wzorom, a zgodny z naturą bujnego życia Rzeczypospolitej, — człowieka i jego czyny wysuwał na czoło przedmiotów literackich. Od połowy XVI wieku pisarze opiewają rozkosze życia ziemiańskiego, ale natura w ich pieśniach jest służebnicą pożytku. Kochanowski wrażliwy jest niezawodnie na czary natury; świadectwa tej wrażliwości mamy w wielu jego pieśniach, w »Sobótce«. Mniej go raduje myśl o zyskach jesiennych, ale z uśmiechem wita wiosnę, z błogością wsłuchuje się w szmery liści. Zewnętrzne jednak powaby wsi opisuje skąpo: »wieś spokojna, wieś wesoła« jest mu tylko uświadomieniem nastroju wewnętrznego, mistrzynią jego filozofii życiowej, żywem źródłem jego środków artystycznych.
Pierwszy zwrot poetycki ku naturze wyraził się w piśmiennictwie naszem w formie sielanki. Przyniosły ją wzory starożytne — Teokryt, Moschus, Wergiliusz. Człowiek zajmuje tu miejsce naczelne, ale natura, o ile się ukazuje w szatach niepożyczanych, nęci swem pięknem, wyjawia w miły sposób swe wdzięki. Szymonowicz, jeden z najkunsztowniejszych i dotychczas niedostatecznie ocenionych poetów polskich, w tych sielankach, gdzie opisuje zwyczaje Rusi szlacheckiej i niedolę chłopstwa, staje się prawdziwym mistrzem słowa. »W czterowiekowym procesie — mówi Chlebowski — wytwarzania się literatury narodowej, Szymonowiczowi zawdzięczamy pierwsze ujęcie i utrwalenie życia wsi polskiej w ujmujących prawdą i pięknem, wdziękiem i uczuciem scenach, obrazach i postaciach. Żaden z późniejszych malarzów życia wiejskiego, aż do Mickiewicza, nie dorównał tym obrazom«. Sielanki obu Zimorowiczów stoją znacznie niżej; niema w nich ani tej szczerości uczuciowej, ani tej wrażliwości na krasę przyrody polskiej, nie mówiąc już o ich formie. U innych poetów siedemnastego wieku pejzaż zjawia się dość przypadkowo: znajdziemy go w niektórych lirykach Kochowskiego, ale nie będzie go u przebujnego Potockiego a marinizm Morsztyna ujmie obrazy natury w wdzięczne niekiedy, ale groteskowe, sztuczne kształty.
Pierwsze próby wyodrębnionej celowo opisowości natury wnosi do poezyi dopiero Drużbacka. Blade są dzisiaj te jej »Cztery części roku«, te »Cztery elementy szkodliwe«, a nawet »Pochwała lasów«. Drużbacka nie była wielką poetką, a mitologiczne wtręty odbierają jej opisom szczerość i bezpośredniość. Nie mniej przeto jej pierwsze chronologicznie krajobrazy poetyckie szacowne są jako samodzielny wysiłek w stworzeniu rodzaju, który w nowszych czasach rozrósł się bujnie.
Epoka stanisławowska rozwinie w poezyi opisowość do ogromnych rozmiarów. Natura jednak w utworach twórców ówczesnych będzie żywiołem sztucznym, nieodczutym wcale lub kształtowanym pod wpływem Francuzów. Poeci, skupiający się przy dworach wielkopańskich, toną w ckliwem, wymuszonem pasterstwie, to znowu tworzą olbrzymie, zimne opisy wielkopańskich rezydencyi i parków. Trembecki opisuje Powązki i zyskuje, dzięki Mickiewiczowi, długotrwałą sławę swą arcykunsztowną, ale nadmiernie przechwaloną »Zofijówką«. Niemcewicz i Woronicz opisują Puławy, Kniaźnin jest nadwornym piewcą puławskim. We Francyi schyłek wieku XVIII czerpie swe obrazy świata zewnętrznego z Wergiliusza, Thomsona i Gessnera. U nas arcywzorem staje się Delille, autor sławnych »Ogrodów«, ówczesny król poetów francuskich w całkowicie wyjałowionej epoce. Karpiński, który może ze wszystkich naszych poetów stanisławowskich najszczerzej kochał naturę i który dał kilka cennych tego dowodów, tłómaczy z zapałem »Ogrody«. Delille przez długie jeszcze lata nie będzie dawał spokoju naszym poetom pseudoklasycznym i innym: Chomiński tłómaczy jego »Człowieka wiejskiego«, A. Feliński — »Ziemianina«. Pod wpływem tych haseł Kajetan Koźmian smaży przez dwadzieścia lat 2000 wierszy swego po stokroć zapomnianego »Ziemiaństwa«. Wtrącając nieustannie nazwę natury do swych zimnych elukubracyj, »opisywacze« stłumili na całe dziesiątki lat smak widoków natury, obrzydzili je, zda się, doszczętnie.
Zjawia się wreszcie potężny twórca poezyi narodowej, Mickiewicz. Jego »Pan Tadeusz«, owa — jak ją słusznie nazwano — »rozrosła w wielkiej duszy do rozmiarów epopei idylla życia wiejskiego«, przyniosła cały szereg świetnych, realistycznych, lśniących najcudniejszemi barwami, przebogatych w plastyce krajobrazów. Formułki pseudoklasyczne zginęły na zawsze. Tęsknota za utraconą ziemią stanowić będzie teraz, po Mickiewiczu, nowy, odrębny w literaturach świata ton, który pomoże jednak do wydobycia wszelkich tonów innych. »Ile cię cenić trzeba — woła poeta — ten tylko się dowie, kto cię stracił. Dziś piękność twoją w całej ozdobie widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie«. A przecież ta tęsknota nie zaćmiła ani jednej barwy, nie stłumiła ani jednego światła w krajobrazach Mickiewicza, Ona to wypromieni wizye krajobrazowe Słowackiego, ona to połączy nawet krajobraz włoski z wizyą Polski w »Przedświcie«.
Od wielkich romantyków przybywa poezyi pejzaż jako wielka dziedzina sztuki. Jeszcze inny ton wniesie do niej odkrycie Tatr. Od Goszczyńskiego do Tetmajera i najmłodszych, wszyscy niemal wybitni poeci opiewają polskie góry, zanosząc im swoje uczucia, odnajdując w ich bogactwie całą skalę harmonii ze swemi wewnętrznemi przeżyciami. Pejzaż będzie Amielowskim »stanem duszy«, ogarnia wszystkie zakątki ziemi polskiej, nasze lasy, nasze drzewa, nasze pola, nasze jeziora, nasze święte ruiny, piękno naszych starych grodów, smętek naszych drogich mogił. Zimno-opisowy a później objektywnie-realistyczny pejzaż poetycki zamieni się w drugiej połowie XIX wieku na wspaniałą formę liryki, narzędzie niesłychanej sprawności malarskiej, źródło najgłębszych i najwznioślejszych zadum metafizycznych. Poczucie natury stało się czemś niezmiernie skomplikowanem w swym wyrazie. Objawiają się tu trzy dążności: jedna — realistyczna, która prowadzi do wyłącznego poszukiwania efektów nieobserwowanych i ciekawych; druga — psychologiczna, która tłómaczy z punktu widzenia czysto ludzkiego widoki świata zewnętrznego; trzecia — metafizyczna. Najważniejsza przecież jest ta, która się nie da sklasyfikować: określa ona stopień wrażliwości, który odsłaniają w każdym poecie opisy natury. Ruskin powstaje silnie przeciwko »pathetic fallacy«, który humanizuje naturę i czyni z niej pochlebne zwierciadło naszej osobistości. Takie ograniczenie nie ma dostatecznej racyi. Pejzaż polski w poezyi ujawnia właśnie poprzez liryczne nastroje twórców ogromne piękno naszej ziemi. Są w nim wszystkie tony i to jest jego chwałą.
Antologia niniejsza usiłuje tony te zsyntetyzować w najpełniejszym możliwie obrazie[1]. Okazuje ona piękno zewnętrzne ziemi polskiej w tej cudownej krasie, którą Marya Konopnicka ujęła w takiej lapidarnej apostrofie: »Hej, pola wy, pola! Hej, łany, wy łany! Oto stoję przed wami, jak przed skarbnicą przeszłości i przyszłości naszej, jak przed arką pełną żywego ducha narodu. Czy na was spojrzę na zaraniu wiosny wśród huku pękających lodów, wśród szumu rzek naszych, do dna mórz lecących; czyli żniw czasu stanę na waszych niwach i roztoczach zbożami złotych, kłosowym szumem głośnych; czyli jesień wymaluje mi w oczach bory wasze w królewskie makaty, a puszcze wasze napełni porykiem zwierza; czyli zapadnę w knieje twych ostępów leśnych, czyli w kipielach wód twoich zabrodzę; czyli mnie osrebrzą światła jezior twoich, czy step twój kurhanami zagada; czy zima Tatrom twoim śnieżne hełmy wdzieje i puści wichry po czeluściach skalnych — zawsze ty jedna, Matko, i zawsze miłowana i święta, i zawsze cała w duszy twego ludu!«

JAN LORENTOWICZ.





  1. Tych, którzy nie odnajdą w niniejszym zbiorze wielu znanych im wierszy pejzażowych, objaśniamy, że ze względów wydawniczych usunięto z »Ziemi polskiej w pieśni« około 6000 wierszy. (Przyp. aut.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lorentowicz.