Panowanie Augusta III/O Sulerzyckim straconym 1752

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Pamiętniki do panowania Augusta III. i Stanisława Augusta
Wydawca Antoni Woykowski
Data wyd. 1840
Druk W. Decker i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


O Sulerzyckim straconym 1752.

Jędrzéj Sulerzycki, rodem z województwa rawskiego, człowiek zuchwały i gwałtowny, podczas wojny między Maryą Teresą i Augustem III. królem polskim, z jednéj, a Fryderykiem II. królem pruskim, z drugiéj strony, toczącéj się, służył rotmistrzem królowi polskiemu w pułku Bartoszewicza, sławnego swoich czasów wojownika. Po skończonéj wojnie i wziętym pułku, udał się w służbę rzeczypospolitéj, gdzie także był rotmistrzem w przedniéj straży, a towarzyszem znaku pancernego. Ożenił się potém z wdową Młodzianowską, z okazyi którego ożenienia zabrnął w wielkie kłótnie z Młodzianowskimi o sukcessyą czyli fortunę, nieprawnie posiadaną. Miał na sobie kilka kondemnat, tak w tym procesie, jakotéż z innych jego gwałtowności na niego spadłych, z któremi Młodzianowski jeden wybrał się do Piotrkowa na reassumpcyą trybunału, przeszkadzać Sulerzyckiemu do przysięgi na funkcyą, deputatem z rawskiego za faworem przemocy mimo kondemnat zarzuconych, obranemu. Pewny Sulerzycki przeszkody od Młodzianowskiego, dobrał sobie partyą ludzi gwałtownych i rębaczów dogodnych, za pomocą których postanowił, co bądź to bądź, utrzymać się deputatem. Niebył i Młodzianowski bez przyjaciół, między tymi zaś był Rudziński, wojewoda mazowiecki, stary żołnierz i niegdy regimentarz, który nie tak siłą, jak powagą, ile przy prawie, pod kondemnatami będących od wszelkich funkcyj publicznych wyłączającém, spodziewał się zgasić imprezę Sulerzyckiego. Gdy przyszła wokanda na województwo rawskie i Sulerzycki zabierał się do przysięgi, ledwo Młodzianowski odezwał się przeciw niemu z kondemnatami, Sulerzycki z partyą swoją rzuaił się do szabli, zrobił tumult i zamieszanie w kościele, Młodzianowskiego zrąbał ledwo nie na śmierć, partyą jego rozproszył, na wojewodzie, starcu pochylonym i między ławkami schronienia szukającym, szubę w kilkoro przeciął. Uprzątnąwszy tym sposobem przeszkodę, Zarembę, sędziego ziemskiego sieradzkiego, także starca poważnego, wielce od największych panów z przyczyny głębokiego rozsądku i biegłości w prawie szanowanego, obłożywszy plagami, do dyktowania sobie roty przysięgi przymusił, i położywszy jednę rękę na Ukrzyżowanym, w drugiéj trzymając szablę skrwawioną, przysiągł na świętą sprawiedliwość. Tak utrzymawszy się deputatem, poszedł z drogimi na ratusz, wotował na marszałka, którym tego trybunału stanął Karwicki, regent koronny, pan niewielki, ale powagę prawa utrzymać umiejący. Nazajutrz, gdy deputaci zeszli się na ratusz, przełożyli Sulerzyckiemu, iż lubo wczoraj wotował na marszałka, to jednak niestanowi prawności jego funkcyi, gdy wiadomo wszystkim, że kondemnat zarzuconych niezniósł z siebie legalnie, tylko je gwałtem przytłumił: póki ich tedy niezagodzi i niezałatwi dobrym sposobem, zasiadać z nimi niemoże; a zatém prosili go o ustęp. On w mniemaniu, że tylko chodzi o kondemnaty, wyszedł bez sporu, obiecując wkrótce oczyścić się z nich. Lecz skoro uczynił krok za drzwi, warta w przysionku zasadzona porwała go i zaprowadziła do kordygardy. Nieszarpał się, ani niebronił, ile że tego dnia niemiał przy boku tylko lekką karabelkę, którą mu najpierwéj przy chwytaniu odebrano. Trzeciego dnia przyniesiono mu dekret śmierci, niewyprowadzając go zwyczajem innych kryminalistów do słuchania onego w izbie sądowéj, a to wszyctko dla odsieczy jakiéj, któréj się obawiano. Po przeczytaniu dekretu dysponował się na śmierć z przykładną skruchą, i dał szyję pod miecz katowski; ścięty w kordygardzie dodnia przy pochodniach. Co tylko był porwany z ratusza, brat jego rodzony Sebastyan udał się do Grodna do króla, tam natenczas agitującemu się sejmowi przytomnego, dla wyrobienia bratu glejtu, czyli listu żelaznego, i powrócił z nim trzema tylko godzinami po ścięciu brata; — w tak krótkim czasie obrócił z Piotrkowa do Grodna i napowrót, mil przeszło 120 zrobiwszy. Dekretowano z nim razem pod miecz Trzcińskiego, podczaszego rawskiego, Bębnowskiego, Chojeckiego, Rapackiego i piątego któregoś, lecz tego nazwiska niepamiętam, i pięciu innych na grzywny i wieżą roczną in fundo, — lecz ci wszyscy umknąwszy z Piotrkowa z gorącego prawa, zaraz po wzięciu Sulerzyckiego, relewowali się na następującym trzecim po tym trybunale, za wdaniem się za nimi różnych panów, na grzywny i wieżą górną osądzeni.
Karwicki, tą surowością, na Sulerzyckim wykonaną, uczynił śławną funkcyą swoję marszałkowską, przywrócił powagę i respekt reassumpcyom trybunałów, tak, iż przez kilka lat następujących nikt nieśmiał popierać szablą legalności swojéj do funkcyi deputackiéj.
Gdy tenże Karwicki jednego razu w Białymstoku u Branickiego, wielkiego hetmana koronnego, siedział przy stole, Leon Sulerzycki, najmłodszy brat Andrzeja, w Piotrkowie straconego, pod ten czas pokojowiec hetmański, obyczajem owych czasów, służąc z talerzem do stołu, pchnął się nożem w rękę, i natoczywszy krwi na farfurkę, podał ją Karwickiemu, mówiąc: „naści Karwicki, nasyć się krwi naszéj!“ — za co hetman porwanemu kazał wyliczyć sto batogów.
Było tych Sulerzyckich pięciu braci, wszyscy, jeden w drugiego, dorodni i zawołani zuchterowie. Jeden z nich, Józef, zabił, upiwszy się, Biernackiego w Dusznikach nad Wartą, gościem u niego będąc, dosiadłszy konia, na pożegnanie wypaliwszy z pistoletu i postrzeliwszy Biernackiego w nogę, z którego postrzału trzeciego dnia umarł. Niestracił za to zabójstwo głowy, tylko wieś, zabitego braciom przysądzoną; — sam zaś Sulerzycki, prócz wsi straconéj, na złapanie i ucięcie słowy dekretowany, tułając się lat kilka po tém zabójstwie między przyjaciółmi, umarł śmiercią przyrodzoną.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.