Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/18. XII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 282
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 18 grudnia 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


410.

Odczyt Spasowicza. Wczorajszy odczyt Spasowicza sprowadził do sali bardzo liczną publiczność. Prelegent po krótkim wstępie charakteryzującym kierunki w dziejach literatury przystąpił do rzeczy właściwej, to jest do Szekspira. Dane historyczne do jego życia są bardzo małe i próżno by chcieć szukać w nich komentarzy do jego utworów. Szekspir wymyka się dotychczas wszelkiej krytyce. Łatwiej jest wykazać istotę twórczości każdego innego pisarza, żadnego bowiem działalność nie była tak wielostronną, każdy daje się scharakteryzować czemś głównem, jakimś przeważnym nastrojem w swych utworach, odbijającym osobistość piszącego lub wiek. Szekspira całkowitego nie zdołała nigdy pomieścić żadna charakterystyka. Hipolit Taine pragnie w nim widzieć realistę, człowieka wielkiego zamachu, gorącej krwi i wielkiej ręki. Jest on wedle niego największym twórcą dusz czynnych, kipiących temperamentów, wierzących w życie i oddających się mu z całą ślepą ochotą namiętności i z całą wiarą ludzi, w których żywotność przemaga nad zwątpieniem. Ale co zrobić wobec tej charakterystyki z Szekspirem, spokojnym mędrcem, pełnym wewnętrznej równowagi, lub z Szekspirem, słodkim marzycielem, takim, jakim jest jako twórca Cymbelina, Co się wam podoba, Burzy lub niektórych postaci (Izabeli) w Miarka za miarkę. Taine charakteryzuje go więc może trafnie, ale jednostronnie, słowem, nie ogarnia go całego. Inni również błądzą lub nie ogarniają całkowicie tej wielkiej duszy w próbach odmalowania i działalności, i człowieka. Tak jak trudno jest znaleźć w życiu Szekspira komentarz do jego dzieł, tak z drugiej strony same dzieła, właśnie ze względu na swą rozmaitość typów, nie mogą rzucać światła na jego osobistość i jakość tak moralną, jak i umysłową. Jak tu bowiem dopatrywać się odbicia osobistej duszy w dziełach człowieka, który tworzy Hamleta i Makbeta, Prospera z Burzy i Tymona Ateńczyka, Koriolana, Falstaffa, Cymbelina i Imogenę. Próbowano odtworzyć Szekspira z jego Sonetów, ale i one nie są żadną wskazówką. Stosunek jego do możnego protektora jest tylko zwykłem zjawiskiem wieku. Historia nie przechowała i nie złączyła z jego imieniem imienia żadnej takiej kobiety, jak Petrarkowa Laura lub dantowska Beatricze — niewiadomo też, czy wielka miłość przewinęła się kiedykolwiek przez jego życie — ale w takim razie jak wytłumaczyć sobie umiejętność tworzenia takiej miłości i takich rozkochanych ludzi, jakich on tworzy? Słowem, i człowiek i działalność przerasta ciągle krytykę i przypuszczenia. Co do nas, zgadzamy się w zupełności z prelegentem, że jest to pisarz, z którego, wziąwszy pod uwagę wszystko, to jest i wiek, i jego ideę, i możliwe rozwinięcie duszy i umysłu autora — nie podobna sobie jednak zdać sprawy. Gdyby zgodzono się na to od razu, nie mielibyśmy tylu wręcz sobie przeciwnych przypuszczeń, z których jedne widzą w Szekspirze hulakę i cygana, drugie wyrachowanego spekulanta, który kończy żywot jako szlachcic i zamożny właściciel ziemski. Ale nie tylko on sam trudnym jest do scharakteryzowania, bo równie trudnemi, równie złożonemi są niektóre stworzone przez niego dusze, do takich zaś należy przede wszystkiem Hamlet. Ten komentarz, wedle którego Hamlet jest limfatykiem i marzycielem, niezdolnym sprostać czynom — nieco się już zestarzał. Czyn, zaszczepiony na jego gruncie moralnym, był jakby żołędź zasadzona w doniczce; gdy żołędź w dąb się rozrosła, wątłe naczynie musiało strzaskać się w kawałki. Według Spasowicza, porównanie to może i bardzo trafne, ale nie zupełne i nie obejmujące całkowitego Hamleta. Co do nas, zgadzamy się z prelegentem, bo z porównania okazuje się tylko, czem Hamlet nie był, nie zaś czem był i mógł być. Krótko mówiąc, charakterystyka to ujemna. Jaką dodatnią da nam prelegent, zobaczymy na przyszłej lekcji. Tymczasem grunt został przygotowany i mnóstwo ważnych a spornych pytań poruszonych. Publiczność rozeszła się rozciekawiona, nagradzając wstępny odczyt rzęsistemi oklaskami.
Drugi odbędzie się w dniu dzisiejszym.

411.

Felicjana przekład Pieśni Petrarki, objaśnieniami i przypisami opatrzony. Nakład autora. Podając w swoim czasie sprawozdanie o przekładach różnych poetów, a raczej urywków z różnych poetów, przez Felicjana — wyraziliśmy żal, że poeta i tłumacz tak wyjątkowo uzdolniony daje nam robotę, mimo całej swej celności, dorywczą, zamiast zdobyć się na całkowity przekład którego z dawniejszych mistrzów. Jakby w odpowiedzi na to Felicjan ogłosił swój przekład Pieśni Petrarki, całkowity o tyle, że zawiera to wszystko, z czego sława i nieśmiertelność włoskiego poety urosły, to jest jego utwory włoskie. Dotychczas nie miała nasza literatura tego przekładu. Petrarka zasię był znany tylko z urywków niektórych, znajdowanych u Sępa Szarzyńskiego i Mickiewicza. Istnieją i inne, nowsze przekłady niektórych sonetów, ale tak dowolne, że je raczej za własne utwory pseudo-tłumacza, ogłaszane pod płaszczem Petrarki, przyjąć trzeba. Przekład więc Felicjana jest pierwszym, a zatem nowym nabytkiem i nowem wzbogaceniem literatury naszej przekładowej. Poprzedza go poważne i bardzo piękne studium o włoskim poecie, z której to pracy dowiadujemy się wielu rzeczy nowych o kochanku Laury, a także prostujemy liczne błędne o nim mniemania. Do takich błędnych należy mniemanie, że poeta został uwieńczony na Kapitolu właśnie za owe sonety miłosne na cześć Laury pisane. Tymczasem było przeciwnie. Te pieśni, pisane lingua volgare, sam poeta niewiele sobie cenił, największy zaś dank mu oddawano za poemata łacińskie, i on sam największą chwałę swą na nich zakładał. Został uwieńczony za poemat Afryka. Pisał też także wiele innych utworów po łacinie, ale te wraz z nim zmarły, zostawiwszy pole tym, któremi miłość swą sławił i język włoski wzbogacał. Obok Danta i Boccaccia on jest trzeci, który tak zwaną „mowę pospolitą“ językiem literatury uczynił, nad łacinę może mimo woli ją wyniósł, wielką jej obrotność i subtelność nadał, oraz w liryce do najwyższego stopnia udoskonalił. Mieli ci trzej wprawdzie poprzedników, tak jak i u nas miał ich Mikołaj Rej, ale wyrobienie estetyczne i przewagę włoszczyzny nad łaciną im niezaprzeczenie przypisać należy.
Z rozprawy Faleńskiego dowiadujemy się wiele o osobistości poety. Był Petrarka wielkim patriotą, mężem sprawiedliwym, dobrym. Wiele dni życia swego poświęcał sprawom publicznym, posłowaniom do licznych dworów i podróżom. Żył on za czasów przeniesienia stolicy Piotrowej do Awinionu i w tej opłakanej sprawie działalność jego była wielce chwalebna, choć niezbyt skuteczna. Mówiąc innym prawdę, nie wzbudzał nienawiści, i wszyscy ludzie, wszelkie stronnictwa przyjacielem go mieć chciały. Otaczały też go cześć i szacunek publiczny aż do śmierci. Umarł w dobrowolnem osamotnieniu, w 70 roku życia. Stan jego duchowny nie przeszkadzał mu się kochać w Laurze, choć ta znowu była żoną innego. Dziś wydaje się to dziwnem, ale w owych czasach było zwykłem wieku zjawiskiem i nie raziło nikogo, nawet duchownych, którzy nie wahali się z kazalnic miłości jego sławić, jako uczucia wzniosłego i czystego. W owych wiekach Św. Bernard, rzucając gromy na Abelarda, miłość jego dla Heloizy za cnotę mu przecie poczytywał. Petrarka był pod wpływem poezji prowanckiej i prowanckiego obyczaju, kwoli któremu trubadurowie nad wszystko w świecie miłość i kobietę aż ku niebiosom wynosili. To wywyższenie kobiety jest kapitalną cechą czasu, a wynikiem chrześcijaństwa i czci dla Matki Boskiej. Pod tchnieniem też prowansalskiem Petrarka swoje pieśni śpiewał i formy od nich brał gotowe, jako to: kanconę, balladę i sonet, którego wcale wynalazcą nie był. Ten też rodzaj poezji na wzór trubadurów miłości poświęcał. Ale wówczas poezja miłosna rozszczepiła się na dwa kierunki: zmysłowy i idealny. Petrarka poszedł tą drugą drogą — i miłość też jego pozostała czystą i idealną przez życie całe. O osobie Laury znajdujemy w rozprawie Felicjana niewiele szczegółów, bo ich w ogóle w historii brak, natomiast znajdujemy wiele prawdopodobnych przypuszczeń. Z nich tedy dowiadujemy się, że musiała Laura być postacią niepospolitą, skoro tak wielkie uczucie i tak czyste natchnąć mogła. Sama w tym wieku zepsucia nieskalaną zawsze pozostała. Kochała ona prawdopodobnie miłość tak wielkiego człowieka, jak Petrarka, ale człowiekowi sama się nie oddała.
Studium Felicjana, w którem o powyższych szczegółach mowa, jest piękną i poważną pracą literacką, tem ciekawszą, im mniej znanych dotyka przedmiotów. Godnym także uwagi jest język tej rozprawy, w którym subtelność myśli, dotykającej spraw bardzo złożonych i zawiłych, godzi się ze staropolskim tokiem. W ogóle proza Felicjana jest stanowczo archaiczną, nie co do wyrazów wprawdzie, ale co do układu zdań i periodów. Język taki, jeśli potrafi nie być naciąganym, jest bardzo pięknym.
Pieśni same w przekładzie podzielone zostały na miłosne i płaczebne. Pierwsze pisane były za życia, drugie po śmierci Laury.
Poeta zbierał je pod starość, po różnych klasztorach i domach, być może więc, że nie są w pierwszej części (miłosnej) podawane tak kolejno, jak powstawały. Pierwsze zwłaszcza sonety wyglądają jakby na przedmowę, którą w latach późniejszych dopisał do ogólnego zbioru człowiek już stary, po dojściu do przekonania, że wszystko, co jest ziemskiem — ba, i miłość sama, jest czczem, przemijającem i podobnem do snu, z którego obudzić się trzeba. Przekład ma w sobie wszystkie przymioty pióra Felicjana. Więc przede wszystkiem nie są to już fantazje na temat Petrarki, ale sam Petrarka w ubiór polski przyodziany. Słowo jednak nie tylko jest wiernem, ale i giętkiem. Tłumacz oddaje prawdziwe uczucie pierwowzoru — zatem tkliwość, rzewność i wysoki, idealny nastrój Petrarkowy. Zwłaszcza w niektórych kanconach przekładowi poprostu nie ma nic do zarzucenia, taka bowiem w nim łatwość obracania słowem, taka swoboda wyrażania się, taki brak żmudnej roboty, często widoczny w przekładach w ogóle, że pieśni owe wydają się jakoby tworem samodzielnego polotu i natchnienia. Może to poznać nawet ten, kto nie umie po włosku i kto nigdy oryginału nie miał w ręku. Język też pozbawiony jest idiotyzmów, które, zupełnie odpowiednie w przekładach np. satyr lub poematów osnutych na życiu powszedniem, skaziłyby trywialnością wysoki i idealny nastrój Petrarkowy. Mowa przekładu jest równą, czystą, spokojną i bardzo uczuciową. Felicjan jest cokolwiek ekscentrykiem w wyrażaniu się, ale tej ekscentryczności umie się pozbyć, gdzie by mógł od niej paść cień na rzecz samą i gdzie by to ze szkodą wysokiej sztuki miało mieć miejsce. W ogóle jest doskonałym tłumaczem, bo tłumaczem-poetą, umie więc nie tylko przełożyć język i treść, ale i natchnienie, co jest właśnie najważniejszem, i co, powiedzmy prawdę, jest największą wiernością, największą doskonałością, słowem: wszystkiem. Gdyby można cudzym wyborem kierować, podsuwać komuś myśli lub wyznaczać zadania, mielibyśmy godne dla Felicjana zadanie, a tem byłby przekład Iliady Homera. Jest wprawdzie świeży przekład Popiela, o którym pisaliśmy parę dni temu; ale Popiel nie jest poetą i sam się nie ma za poetę. To też mimo zasługi, którą mu przyznajemy, — przyznajemy także, że przeczytawszy jego przekład od deski do deski, czytelnik nie może oprzeć się takiemu uczuciu, jakby doznał jakiego zmartwienia. W Popielowej Iliadzie brak Homerowego ducha i natchnienia; warto by zaś, by obok Odyssei Siemieńskiego istniał godny Siemieńskiego przekład Iliady.
Felicjan, obznajmiony, jak wiemy, doskonale z językami starożytnemi, ma najwięcej danych, by go dokonać. Po przekładach Hezjoda i innych pomniejszych, w których się wypróbował — mógłby śmiało zerwać się do wysokiego lotu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.