Wojna i pokój (Tołstoj, 1894)/Tom VIII/IV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Wojna i pokój
Tom VIII
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1894
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Война и мир
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom VIII
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Bennigsen kierował się ku owemu mostowi, na który zwracał uwagę przedtem oficer, badany przez Piotra, utrzymując, że to jest punkt najważniejszy dla armji rosyjskiej. Siano świeżo skoszone na łące, nad brzegiem rzekł, napełniało powietrze wonią balsamiczną. Most przeszedłszy, poszli wzdłuż wioski Borodyno. Z tamtąd wzięli się na lewo. Minęli cały tłum żołnierzy i furgonów artylerji. Znaleźli się w końcu na wierzchu pagórka, gdzie milicjanci wznosili okopy. Była to reduta, nazywana później — „redutą Rajewskiego“, lub — „Fortem na wzgórzu“. — Piotr nie zwrócił na nią wcale uwagi. Czyż mógł przewidzieć, że to miejsce stanie się punktem najważniejszym w wiekopomnej bitwie pod Borodynem? Przeszli później przez wąwóz, dzielący ich od Semenowska. Żołnierze wynosili ostatnie belki z chat i stodół. Następnie szli to w dół to do góry, przez łan nie zżętego jęczmienia, zbity i stratowany, niby po gradzie i szli dalej po drodze ubitej przez artylerję, przez pola świeżo zorane. Doszli w końcu do okopów, przy których jeszcze usilnie pracowano. Bennigsen tu się zatrzymał, rzucając wzrokiem na fort w Szewardynie, który wczoraj jeszcze był w rękach Rosjanów. Dostrzegli tam uwijających się kilku jeźdźców. Utrzymywali niektórzy oficerowie że to musi być sam Napoleon z Muratem i resztą świty. Piotr wzrok wytężył, starając się odgadnąć, który z jeźdźców mógł być Napoleonem? W chwilę później grono jeźdźców zjechało z pagórka, niknąć im z oczu w mglistej dali. Bennigsen zaczął tłumaczyć jednemu z obecnych jenerałów, głosem donośnym, stanowisko armji rosyjskiej. Piotr wysilał się aby módz pojąć, co właściwie skłaniało obie strony do wydania tej bitwy. Uczuł jednak, ku wielkiemu swojemu zmartwieniu, że inteligencja jego na to za słaba i że z tego wszystkiego nic a nic nie rozumie. Bennigsen zauważył jak pilnie nadsłuchuje, z oczami wytrzeszczonemi i spytał nagle:
— To sądzę, nie musi zbyt interesować pana hrabiego?
— Oh! przeciwnie — Piotr odrzucił.
Zostawili po za sobą roboty koło okopów, wchodząc na gościniec, który oddalał się w lewo. Tworzył on mnogie zakręty i przecinał lasek brzozowy, nie zbyt wysoki, ale gęsto podszyty. W środku lasu wyskoczył zając, z futrem płowem a białemi skokami, pędząc szybko drogą przed nimi. Wywołał w całem gronie wesołość niesłychaną. Przerażony nareszcie tupaniem i parskaniem koni, rzucił się w bok tonąc w gąszczu leśnym. O dwie wiorsty z tamtąd wyjechali na niewielką polankę. Tam zastali żołnierzów z oddziału Tutczkowa, któremu powierzono obronę lewego skrzydła. Gdy przybyli na sam koniec tegoż skrzydła, Piotr usłyszał na nowo Bennigsena, rozprawiającego z wielkim ferworem i podnieceniem gorączkowem. Zdawało się Piotrowi, że wydaje prawdopodobnie rozkazy i polecenia niesłychanej doniosłości. Przed oddziałem Tutczkowa, był dość stromy pagórek, nie zajęty przez nikogo z Rosjan. Bennigsen zaczął potępiać ten błąd nader surowo. Dowodził, że było to po prostu niedorzecznością, zostawić nie zajętym punkt tak widny z daleka i zadawalniać się uszykowaniem wojska po za nim w dole. Kilku jenerałów podzieliło jego zdanie w tej mierze. Jeden z nich nawet utrzymywał najenergiczniej, że tym krokiem fałszywym, cały oddział jest wystawiony na pewną zgubę. Bennigsen kazał obsadzić wzgórek wojskiem na własną odpowiedzialność. To rozporządzenie, tyczące się skrzydła lewego, dowiodło Piotrowi jeszcze dosadniej, całej jego nieudolności i nieświadomości w kwestjach strategicznych. Słuchając nader mądrych wywodów Bennigsena i kilku innych jenerałów, zastanawiających się nad tem, przyznawał im słuszność zupełną, dziwiąc się, że Kutuzow mógł popełnić błąd tak rażący. Tymczasem Bennigsen ani się domyślał, że oddziałowi kazano właśnie skryć się za pagórek, aby na znak dany wpadł z nienacka na nieprzyjaciela. Zmienił on dowolnie plan cały, nie uprzedziwszy o tem wcale Kutuzowa.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: anonimowy.