Powiedz mi co ślimaczku, ja ciebie zrozumiem,
Ja się waszych języków uczę całe życie,
Myśli nawet zgadnąć umiem,
A wy o tem nic nie wiecie!” Wyszedł z skorupki, pokazał różki, Pomyślił troszki, I tak swą powieść zaczyna: „Oto mi się przypomina,
Żem raz na moją ciasną narzekał chałupkę,
Wtem nieba w pałac zmieniają skorupkę,
A ja z robaka człowiekiem zostałem,
I w tym pałacu mieszkałem.
Ha! pomyślałem sobie, otóż to mi życie!
Lecz przy szczęściu cierpiałem, co i wy cierpicie, Choroby, żale, tęsknoty; Ledwiem nie umarł z bólów i zgryzoty. Bardzom się życiem nadręczył takiem, A wtem się budzę i znowum ślimakiem!“ Nie umiałeś robaczku, żyć w naszym żywiole, W najsłodszych czuciach widziałeś niedole, Trzeba było żyć dłużej, cierpieć się nauczyć, A nie miałbyś przyczyny na los ludzki mruczeć. Nikogo Bóg nie stworzył na same cierpienia, Często nasza niebaczność dobre w złe zamienia.